Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 2 Głosów - 5 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Dziobasowe kosze obfitości, czyli utwory życia
dziobaseczek Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 8 097
Dołączył: Nov 2008
Facebook Last.fm
Post: #21
 
pabloyd napisał(a):Ma niesamowity klimat i jest cholernie równa.
jest taka w istocie, pięknie zagrana i zaśpiewana.
Cytat:Nie wiem czy to tylko u mnie, ale nie widzę yt myslovitza (biały prostokąt tylko)
nie wiem w czym jest problem, zgłosiłem moderatowi ten problem, bo od początku było coś nie tak.

http://www.mycharts.pl/forumdisplay.php?fid=111 Icon_wink
29.03.2011 06:53 AM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Rincewind Niedostępny
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 734
Dołączył: Sep 2010
Post: #22
 
pabloyd napisał(a):Nie wiem czy to tylko u mnie, ale nie widzę yt myslovitza (biały prostokąt tylko)
Problem dotyczy nie tylko Myslovitz. Chrisa tak samo potraktowano.
31.03.2011 09:02 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
dziobaseczek Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 8 097
Dołączył: Nov 2008
Facebook Last.fm
Post: #23
 
odsłona 5 - 31.03.2011

INXS - Not Enough Time – Wytwórnia, hurtowni, fabryka hitów. Michael Hutchence może miał króciutkie życie, ale jako artysta mógł mieć poczucie spełnienia. Praktycznie lista ulubionych kawałków mogłaby być znacznie dłuższa, ale wybrałem piosenkę ze słabszego, zdaniem krytyków, okresu. Każdy marzy o takim słabym okresie. Praktycznie każda piosenka to wielki hit. Każda porywa melodią, świetnymi aranżacjami, fantastycznym wyczuciem tempa, rytmu. To muzyka pop-rockowa, która powinna być definicją gatunku. Tak powinny wyglądać przeboje tego typu. W karierze różnorodności nie brakowało - Taste it – porusza zwariowanym rytmem, The Gift zniewala mocą, Need You Tonight kochamy za funkujący, bujający beat, Heaven Sent porusza świetnym prowadzeniem grą gitary, Suicide Blonde i Disappear – masakrują melodią, By My Side i Never Tear Us Apart do cna zniewalają pięknym liryzmem. A Not Enough Time bardzo fajnym luzem, buja niespotykanym klimatem totalnego odprężenia. INXS – hurtownia przebojów, ale przebojów, które za 200 lat będą poruszać, intrygować, fascynować, koić, bawić i wpływać na nasze emocje w tym samym stopniu co dziś.



311 - Come Original - maszyna wylosowała mieszaczy z Nebraski. Powiem, że to jedna z najlepszych kapel z USA, można tak powiedzieć śmiało, bo choć ich trzonem jest muzyka rockowa, to właściwie nie ma dla nich żadnych barier, sięgają po funk regge, ska, hip hop, folk, metal i całe mnóstwo innych gatunków i robią to z niesamowitym wdziękiem. No i praktycznie ich każda piosenka to murowany hit. Wskazanie na jedną konkretną piosenkę jest krzywdzące, bo kocham również regałowe Beautiful Disaster, ostrą gitarową rapowankę w Down, czy kompletnie magiczne, przepiękne Amber. Wybrałem Come Original – bo to najbardziej bodaj charakterystyczny dla nich utwór. Maluczki powie: to przeca rapowany metal .Takich klientów odsyłamy najpierw do odsłuchania większej ilości twórczości, a jeśli to nie pomoże, no to zostaje wizyta u laryngologa. Swoją dyskografią i równą formą przez wiele lat zasługują na ogromny szacunek a w szczególności na sympatię. Czy to z okresu hałaśliwego debiutu, czy bujającego From Chaos. Może i w naszym kraju ktoś się uśmiechnie przy ich muzyce.



Amusement parks on fire - Venus in cancer – To formacja, która w zasadzie nie zachwyciła w sposób szczególny swoją dyskografią i całokształtem twórczości. Ale miała mocne momenty. Takim mocnym momentem był Venus in cancer. Utwór przepięknie zrealizowany wedle najlepszych szkół shoeagaze. W tej piosence jest właściwie wszystko za co lubimy ten styl, czyli jazgotliwe gitary tworzące ścianę dźwięku, momentami nieprzepuszczajacą innych dźwięków, jest świetny luz cechujący tego typu produkcje, świetna, choć odpowiednio nie przesłodzona melodia, nerwowy rytm. Amusement parks on fire nigdy wielkim zespołem nie byli, i raczej też nie będą. Nie znam ich całych płyt, może ktoś się skusi? Chyba lepszej reklamówki niż Venus in cancer nie mogli sobie zafundować.


http://www.mycharts.pl/forumdisplay.php?fid=111 Icon_wink
31.03.2011 09:17 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
pabloyd
Unregistered

 
Post: #24
 
dziobaseczek napisał(a):INXS – hurtownia przebojów, ale przebojów, które za 200 lat będą poruszać, intrygować, fascynować, koić, bawić i wpływać na nasze emocje w tym samym stopniu co dziś.
To dobrze napisałeś ! Do dziś słucham ich z przyjemnością z tego paroletniego okresu świetności.
Darzę INXS sporym sentymentem. Fakt, że w okresie ich największych sukcesów byłem młodym człowiekiem na pewno temu sprzyja Icon_wink2 .
Fajnie, że okres i muzyka którą komentuje ma miejsce w Twoim temacie. Spodziewam się jeszcze nie jednej perełki z tego koszyka Icon_wink2

Rincewind napisał(a):
pabloyd napisał(a):Nie wiem czy to tylko u mnie, ale nie widzę yt myslovitza (biały prostokąt tylko)
Problem dotyczy nie tylko Myslovitz. Chrisa tak samo potraktowano.
Teraz też to widzę. Możliwe że nie zauważyłem wcześniej bo Chrisa tylko czytałem bo znam go na pamięć - właściwie "road..." to dla mnie całość z part 1 Icon_wink2
31.03.2011 09:37 PM
Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
dziobaseczek Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 8 097
Dołączył: Nov 2008
Facebook Last.fm
Post: #25
 
pabloyd napisał(a):Fajnie, że okres i muzyka którą komentuje ma miejsce w Twoim temacie. Spodziewam się jeszcze nie jednej perełki z tego koszyka
tego możesz być pewny w 125 % Icon_smile

http://www.mycharts.pl/forumdisplay.php?fid=111 Icon_wink
31.03.2011 10:00 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
AKT! Offline
jegomość
*****

Liczba postów: 24 612
Dołączył: May 2008
Post: #26
 
Lubiłem niegdyś 311, ale ostatnia płyta była bardzo niejaka i ja chyba trochę z nich wyrosłem Icon_smile Ale ogólnie ciekawy zespół. "Come Original" lubię Icon_smile

— ——————
—— ——— ——————
————— ———————
————
— ————— — ——
———
31.03.2011 10:09 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
dziobaseczek Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 8 097
Dołączył: Nov 2008
Facebook Last.fm
Post: #27
 
aaktt napisał(a):Ale ogólnie ciekawy zespół. "Come Original" lubię Icon_smile
słowo ciekawy najlepiej obrazuje ich twórczość Icon_smile2 Ja już raczej nie wyrosnę.

http://www.mycharts.pl/forumdisplay.php?fid=111 Icon_wink
31.03.2011 10:29 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
dziobaseczek Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 8 097
Dołączył: Nov 2008
Facebook Last.fm
Post: #28
 
odsłona 6 - 7.04.2011

http://best-dziobaseczek.blogspot.com/20...42011.html - tu linki do teledysków działają bez zarzutu.

Vallejo - Just Another Day



Jedno ze zjawisk, które przepadły bez echa, eklektyczne cudo z Teksasu, gdzie gorąco pustyni wyczuwalne jest niemalże w każdej piosence. Jak formacja niezwykle łatwo i na luzie przeskakiwała między wieloma wątkami muzycznymi, plątała się trochę w rejonie rocka, nie stroniąc od solówek gitarowych, od szlachetnego pazurka, cudownie znajdowała się w bluesie, groove, hip-hopie, czasem doprawiała swoją muzykę latynowskimi barwami, plemiennymi rytmami. Bez barier. Miałem dylemat, którą piosenką uznaję za ich najwspanialszą, bo cała płyta Beautiful Life jest zupełnie niezwykła. Bo przecież Snake In The Grass jest kamieniem milowym w tej stylistyce, bo If I Was President to wyborny rockowy szlagier. Wybrałem ten, od którego zacząłem przygodę. Z charakterystycznym przetworzonym głosem, wesołym tekstem, świetną melodią. Utwór, który po dziś dzień rozwala mnie niespotykanym już w muzyce rockowej luzem. Może Snake … jest lepszy, ale to cykl Hity mojego życia.


the Human League – Human



Polecą na moją głowę gromy, oj polecą. Prekursorskie dzieło Reproduction, Świetne Travelogue, zapchana hiciorami Hysteria, a ten za najlepszą piosenką uznaje łzawe i ckliwe Human. Przyjmuję gromy z pokorą. Wiem, że to już okres chyba nieco jałowy, a muzyka brzmi już bezpłciowo , ale Human to ballada wybitna, nie wyleczyłem się z tej melodii 27 lat, ona dalej mnie rozbraja, jestem bezbronny jak baranek. To piosenka popowa o jakiej śni każdy muzyk, jest ckliwa, łzawa, poduszkowa, kuszelowa, ale jaka piękna, jak urocza. Nadal czuć w niej sporo noworomantycznego klimatu. Wiem, że z artystycznego punktu widzenia nie jest to nic specjalnego i bija ją na głowę niezwykłe (Keep Feeling) Fascination, czy inspirujące po dziś dzień Don't You Want Me, bujające The Lebanon. Wiem to wszystko. Tylko co ja na to poradzę, że skradli mi serducho właśnie wtedy.


the Clash - Rock The Casbah



Nie pamiętam ery punk rocka, właściwie buldożera, który sponiewierał wszelkie świętości i zaproponował barbarzyńską formułę. Wtedy dopiero pojawiłem się na tym globie. To była rewolucja kulturalna, okazało się po jednej burdzie w telewizji, że co brzydkie, proste, przaśne, czasem obrzydliwe może być też atrakcyjne. Wyobrażam sobie jaki były miny wszystkich twórców rozbudowanych, artrockowych dźwięków i form, jak musiało boleć ich, że takie formacje jak Sex pistols, The Damned, które nie znały wtedy nut, które nie potrafiły nawet grać na gitarze stają się obiektem kultu. O tym oczywiście będzie więcej przy okazji fantastycznej efemerydy Sex Pistols, która przewróciła muzykę do góry nogami. Do Polski punk rock dobił się przez żelazną kurtynę znacznie później, ale i tak wywołał zamieszanie. The Clash to, nie boje się użyć tego słowa zespół wybitny. Ich początkowe niedbalstwo wykonawcze zastąpił powiedzmy, kontrolowany profesjonalizm. Każda piosenka była chwytliwa, w mniejszym lub większym stopniu, ale każda przesycona jest łatwo wyczuwalną anarchią, złością, czasem agresją. Trudno o bardziej inspirująca formacje w muzyce punk – rockowej, praktycznie każdy szanujący się punkowiec robi pokłon, gdy słyszy nazwisko Joe Strummer czy Mick Jones . W dodatku nie ma tym ani krztyny pozerstwa i sztuczności. Przeboje z London Calling, takie jak Train in Vain brzmią niesamowicie beztrosko, ale każdy z nas wie, ile goryczy i złości wlewali muzycy do tej muzyki w tekstach. Inspirująca formacja. Gdybym miał wybrać niedbałe The Guns Of Brixton czy najbardziej niebotyczne pieśni Pink Floyd, zawsze wybiorę to pierwsze. Mój hit Rock The Casbah – to nieco wygładzone brzmieniowe oblicze, ale daj Boże każdemu takie wygładzenie. Fantastyczny hymn. Mój hymn.

http://www.mycharts.pl/forumdisplay.php?fid=111 Icon_wink
07.04.2011 08:27 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
pabloyd
Unregistered

 
Post: #29
 
Human bardzo lubiłem i lubie (pewnie dlatego że z muzyki raczej nie wyrastam i uwielbiam wracać do czegoś co mnie poruszało dawno, dawno temu).
Rock... wspaniałe i wszystko jasne Icon_biggrin3
Koszyk z Valejo tradycyjnie nie w moim guście.
08.04.2011 04:28 PM
Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
dziobaseczek Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 8 097
Dołączył: Nov 2008
Facebook Last.fm
Post: #30
 
pabloyd napisał(a):uwielbiam wracać do czegoś co mnie poruszało dawno, dawno temu
- dziękuję za krótki, acz wymowny komentarz. Mam tak samo jak Ty.

http://www.mycharts.pl/forumdisplay.php?fid=111 Icon_wink
08.04.2011 08:00 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
dziobaseczek Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 8 097
Dołączył: Nov 2008
Facebook Last.fm
Post: #31
 
odsłona 7 - 14.04.2011 - młodzi, skuscie się

Fear Factory - Self-Bias Resistor –pamiętam jaki był śmiech, jak na WF, gdzie był wyraźny nacisk na białe koszulki i sterylne ciuchy, ja przyniosłem koszulkę Demanufacture, Czarną, oczywiście, a jakże. Co ciekawe, obrazek jest fantastyczny. Kod kreskowy przechodzący w kości żebrowe. Bomba. Uwielbiam prowokować ta muzyką, kocham ten techniczny postindustrialny zgiełk. Tą fantastyczną komputerową rąbankę, co ciekawe potem wyszło remanufacture, remixy tej płyty. Okazały się jeszcze lepsze. Kluczem do sukcesu były … melodie. One bronią tę muzykę. Fear faktory to muzyka techniczna, trudna, wściekła. I chora. Ktoś powie, dajcie coś zdrowego! Ja powiem: Spierdalaj. Pasuje do tej pieśni 



The Crystal Method - Born Too Slow – taneczna muzyka. I od razu 4/5 ludzi idzie na kawę, idzie wyprać skarpetki, pójdzie zrobić kupę, wyczyści zębinę lub wyszczotkuje włosie klaczy w pobliskiej stadninie. Poczekajcie. Taneczna muzyka zwykła kojarzyć się z przekleństwami typu Lady Gaga, gdzie nadrzędny celem jest pokazać owal gruczołów mlekowych. The Crystal Method – magicy tanecznej muzyki, na soundtracku SPaWN rozwalili mnie kolaboracją z formacją Filter. Dal nich nie ma granic, dla nich schematy i standardy są warte tyle co kilogram owczych kłaków. Srają na konwenanse. Kocham ich za to. Ale wrócimy do zagadnienia odkładania stolca na komercję wielokrotnie, nawet w tym nawiasie muzycznym. Jest jeszcze Prodigy, Apolo 440, wymieniać można długo.



The Trash Can Sinatras - Obscurity Knocks – koszyk średni nawiedzony przez duchy. Jeden z kawałków z którymi mógłbym się hajtnąć. Oczywiście znajdzie się armia przeciwników, że za słabe, że nie wybebesza jelit, że nie rozwala mózgownicy, że flaki nie walaja się po ścianach. Młodzi, a szczególności ludzie typu Michał91, którzy cenią sobie melodię ponad wszystko. Nie dajcie umrzeć tej piosence. Bo grozi jej śmierć. 21 lat już minęło. A to takie cudowne granie. Ilekroć słyszę: nijakie, serce mi się kraje. Ja mówię: posłuchaj 3-5 razy, weź na ipoda. Wczuj się. Nie daj zginąć tej muzyce. Proszę cię.

http://v.youku.com/v_show/id_XMTIwNDA0NzU2.html

http://www.mycharts.pl/forumdisplay.php?fid=111 Icon_wink
14.04.2011 09:16 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Rincewind Niedostępny
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 734
Dołączył: Sep 2010
Post: #32
 
Dawno mnie tu nie było. Przyczyny różne. Część z nich już wyjawiłem przy okazji prezentacji swoich notowań. Fakt, że 3 tygodnie mam w plecy, więc siłą rzeczy nie będę się mógł za bardzo rozpisać jak to mam w zwyczaju. Zacznę może od tego, że poprzednio skończyliśmy na stanie 6:6. No to po kolei:
INXS, któż nie zna tego zespołu. Jeśli tak to niech spuści skromnie wzrok i udaje, że go tu nie ma. Cokolwiek w świat wypuścili zawsze chwytało, więc słuchało się tego mnóstwo i przy różnych okazjach. Szkoda, że Hutchence nie wytrzymał tempa i zrobił nam to, co i inni wielcy przed nim i po nim. Zabrał nam coś co i może miał prawo zabrać, ale nie powinien, mianowicie radość ze słuchania nowych utworów tej kapeli.
311 - kawałek całkiem interesujący, ale mi nie znany. Co do kapeli, to nazwa jest mi znana, ale jakoś nie pamiętam żebym miał z nią jakąś poważniejszą znajomość. Może jakoś na nią nie wpadłem w pełnym pędzie, a może po prostu mnie nie zachwyciła, trudno dziś to sobie przypomnieć.
Amusement Park On Fire - zjawisko dla mnie zupełnie obce.
Zatem po tej części 8:7 dla gospodarzy.
Następny odcinek i na początek Vallejo, które wypada podobnie jak Amusement...
Ale dalej jest już dobrze bo i Human League i The Clash to moje zespoły. Human League to koniec podstawówki, gdy słuchało się tego na zmianę z Lady Pank i Republiką. A The Clash, to u mnie okres późniejszy, ale nie wyparłbym się ich nigdy i nigdzie. Jeśli miałbym podać ścisłą czołówkę punk-rocka to The Clash jest punktem obowiązkowym obok Dead Kennedys, Ramones, Exploited i paru innych.
No i znowu remis 9:9
Najnowszy odcinek to dla mnie tylko jedna nieznana rzecz, jaką jest Trashcan Sinatras. Powiedziałeś "chrońmy od zapomnienia". Taak, ale skoro utwór ma 21 lat, to wsłuchując się w niego, powiedziałbym, że chyba troszkę się z tym utworem spóźnili. Bardziej mi pasuje do lat 80-tych.
The Crystal Method - zespół, dość dobrze mi znany, choć nigdy nie sięgnąłem po żadną jego płytę, nigdy nawet nie dążyłem do tego, by jakoś specjalnie coś konkretnego z ich repertuaru wysłuchać. Wiadomości o nowych płytach nie przyspieszały bicia serca, ani nic w tym stylu. A jednak mogę powiedzieć, że nie jest mi ten wykonawca obojętny, zawsze czułem do nich pewną sympatię. Nigdy nie wyłączyłem ani nie przełączyłem radia ani TV, gdy leciało coś z ich repertuaru.
A na koniec Fear Factory i to z najlepszego ich okresu. Z okresu prekursorskiego, bo przed nimi raczej nikt tak nie grał. Miałem ich na kasetach, kupowanych wtedy, za skromną część stypendium, czy też drobną część pierwszych wypłat. To były piękne czasy. Muzyka była dostępna wszędzie i to za grosze. A Fear Factory brzmiało tak jak ich nazwa wskazywała. Ja nazywałem to industrialnym metalem, bo rock industrialny już był wcześniej. Brzmiało to faktycznie trochę tak jakby metalowa kapela zagrała w pracującej pełną parą fabryce. Były też i inne podobne związki jak chociażby Machine Head (gdzie znów nazwa wskazuje czego się można spodziewać) no i może pewien okres z twórczości White Zombie. Dla mnie Fear Factory, to bardzo zasłużona kapela, i tylko szkoda, że podobnie jak inni swego czasu na topie, już nie nagrywają nic porywającego. Ale nagrywają cały czas, no ale kto bez bicia się przyzna, że słyszał o ich ubiegłorocznym albumie. No cóż, pozostaje mieć nadzieje, że jeszcze kiedyś o nich usłyszymy, nie tylko od zagorzałych fanów. Jeśli nie to pozostaną wspomnienia, których być może kurz i patyna nie pokryją, jeśli się o to postaramy.
No i jeszcze tylko wynik na koniec: 10:11
Już zupełnie na sam koniec powiem, że w większości przypadków wybrałbym inne utwory poszczególnych wykonawców, ale to nie ważne. Drobne różnice mogą być inaczej byłoby nudnie.
22.04.2011 08:26 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
dziobaseczek Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 8 097
Dołączył: Nov 2008
Facebook Last.fm
Post: #33
 
Rincewind napisał(a):Były też i inne podobne związki jak chociażby Machine Head (gdzie znów nazwa wskazuje czego się można spodziewać) no i może pewien okres z twórczości White Zombie
nie inaczej było i u mnie, te formacje też tu się pojawią.
Rincewind napisał(a):Najnowszy odcinek to dla mnie tylko jedna nieznana rzecz, jaką jest Trashcan Sinatras. Powiedziałeś "chrońmy od zapomnienia". Taak, ale skoro utwór ma 21 lat, to wsłuchując się w niego, powiedziałbym, że chyba troszkę się z tym utworem spóźnili. Bardziej mi pasuje do lat 80-tych.
Ja bym powiedział, że to wypadkowa brzmień przełomu dekady, bo to coś pomiędzy Deacon blue a Del Amitri, lub pomiędzy Crowded house a Aztec Camera. Czyli melodyka może zahacza o lata 80 ale brzmienia już świeższe.
Rincewind napisał(a):Nigdy nie wyłączyłem ani nie przełączyłem radia ani TV, gdy leciało coś z ich repertuaru.
- mało było takich stacji.
Już jutro długo wyczekiwana 8 odsłona. W roli sierotki losującej wystąpił kolega safarłel, zapraszam innych do wytypowania 3 potencjalnych zespołów z 3 koszyków stylistycznych, które mogłyby mieć swoje miejsce w kolekcji hitów mojego życia.

http://www.mycharts.pl/forumdisplay.php?fid=111 Icon_wink
25.04.2011 08:58 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Rincewind Niedostępny
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 734
Dołączył: Sep 2010
Post: #34
 
dziobaseczek napisał(a):zapraszam innych do wytypowania 3 potencjalnych zespołów z 3 koszyków stylistycznych, które mogłyby mieć swoje miejsce w kolekcji hitów mojego życia.
Ciężkie zadanie, więc żeby je sobie ułatwić przekartkowałem leżący na biurku listopadowy numer Tylko Rocka. A żeby pasował do tematu, to jest on z roku 1997. Z tego co tam jest wybieram w wadze ciężkiej Biohazard, średniej Clawfinger i lekkiej The Stranglers.
26.04.2011 01:32 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
dziobaseczek Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 8 097
Dołączył: Nov 2008
Facebook Last.fm
Post: #35
 
Rincewind napisał(a):średniej Clawfinger
- to raczej cięższy kaliber, The Stranglers - raczej ten średni, ale niniejszym zostałeś sierotką losującą 9 odsłonę (2 koszyki zapełniłeś, został jeszcze lekki koszyk) - koszyki potencjalne sierotki uzupełniajcie najlepiej na maila dziobaseczek@o2.pl. Zabawcie się ewentualnie, strzelając. A nuż traficie. Wieczorem odsłona 8.

http://www.mycharts.pl/forumdisplay.php?fid=111 Icon_wink
26.04.2011 11:52 AM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
dziobaseczek Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 8 097
Dołączył: Nov 2008
Facebook Last.fm
Post: #36
 
Odsłona 8 - Pavel's Day

Suede - Beautiful Ones

Suede to formacja, która w moim życiu zajmuje ważne miejsce. Więc postanowiłem, że będzie jedna z tych kapel, która się jeszcze w tym zestawie kiedyś pojawi. W tej odsłonie będzie to przebojowe, radosne oblicze. Po okresie smutnym, gdzie dominowała muzyka pełna leku, bólu, łez, przyszła pora na płytę najbardziej radosną i niesamowicie przebojową. Każda piosenka jest fantastycznie rozchmurzająca. Jakże kontrastuje to z mrokiem Animal Nitrate czy We Are The Pigs. I rzecz najważniejsza – melodie. Zniewalają. Wszystkie. Wybrać jedną piosenkę? Nie da się, ale trzeba. Wybieram singlowe Beautiful Ones i nie tylko dlatego, że to potężny przebój z pięknym tekstem. Ale dlatego, że jest zaskakująco optymistyczny. Przebija go może tylko Lazy. Jeden z najwybitniejszych płyt rockowych. Płyt, do których wracam z ogromna przyjemnością.



Soundgarden – My Wave

Saferlel losował bez pudła. Przekochana formacja, bez której nie wyobrażam sobie życia. To muzyka idealna, na płycie Superunknown dominuje właśnie taka muzyka. Melodyjna, fantastycznie zaśpiewana, perfekcyjnie zagrana, przebojowa, ale i zadziorna. Jest w niej chropowatość, moc, ale i lekkość. Właściwie Chris czego się nie dotknął zamieniał w złoto. Dopóki nie spotkał Timbalanda, faceta odpowiedzialnego za upadek wielu gwiazd. Ale nie chcę o tym się rozwodzić. Soundgarden to muzyka rockowa w najlepszym tego słowa znaczeniu. Można przykleic do niej każde dobre słowo: Grunge, heavy rock itd. itp. Superunknown to płyta idealna, błyszczy blaskiem nie z tej ziemi.



Dead Can Dance - Ullyses

To nie jest muzyka na listy przebojów. Kiedyś tak gdzieś pisałem w latach 90 tych. Mało kto wie, ale listę tworzę od wielu lat. Ale nigdy muzyka Dead Can Dance nie zrobiła na niej furory. Bo to muzyka do której dorastałem , dojrzewałem, przez która sie przedzierałem. Trudna twórczość, której geniusz odkryć można li tylko na płytach. W wyjątkowych miejscach, w wyjątkowych okolicznościach. Pismaki pisali w superlatywach, to ja młody wziąłem się za słuchanie. Dziś po trzydziestce powiem bez ogródek – to muzyka duszy, to piekna muzyka której nie da się słuchac obierając kartofle. Wstrząsające arcydzieła. Wielkie.


http://www.mycharts.pl/forumdisplay.php?fid=111 Icon_wink
26.04.2011 07:04 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Rincewind Niedostępny
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 734
Dołączył: Sep 2010
Post: #37
 
Muszę powiedzieć, że faktycznie widać, że w układaniu trójki ktoś jeszcze maczał palce. Można powiedzieć, że Saferłel poszedł głównym nurtem nie bawiąc się w odwiedzanie zatoczek, meandrów i rozlewisk. Wszyscy trzej wykonawcy są doskonale znani pewnie większości forumowiczów. Dla mnie to jak chleb powszedni. Gdybym był młodszy powiedziałbym, że wyssałem to z mlekiem matki. Suede, nie pomniejszając tu roli kompozycji, to dla mnie przede wszystkim niepowtarzalny głos i styl śpiewania Andersona. Śmiem przypuszczać, że gdyby nie on Suede nigdy nie osiągnęłoby tego poziomu popularności, jaki osiągnęli. Zresztą każdy z dzisiejszych wykonawców mocno wokalem stoi, bo przecież Soundgarden bez rockowego głosu Cornella i Dead Can dance bez głosów Brendana a w szczególności Lisy, której własny język brzmi jak coś pomiędzy wokalem a dodatkowym instrumentem, nigdy nie brzmieliby równie dobrze i równie porywająco.
Soundgarden - to jeden z czterech głównych filarów grunge'owej rewolucji z Seattle. Chyba zawsze był tym trzecim, za Nirvaną i Pearl Jam, a tuż przed Alice In Chains. Co się stało z Nirvaną, to wiadomo - szkoda chłopaka, ale nie dał rady, nie spodziewał się pewnie w najśmielszych snach, że tak sprawy się potoczą i nie wytrzymał tej nagłej wielkiej popularności. Jadnak "Nevermind" pozostanie jedną z płyt z kanonu muzyki rockowej. Pearl Jam jak wiemy nadal są w obiegu, nadal nagrywają, chociaż trudno za nimi nadążyć. Nie promują się teledyskami, a już dawno odpuściłem sobie ambicję zdobycia całej dyskografii. To nadal dla mnie jeden z najważniejszych wykonawców w muzyce rockowej, a LP "Ten" to kolejna pozycja z kanonu. Alice In Chains reaktywowało się niedawno i to z niezłym skutkiem. Niestety za przerwę w działalności musieli zapłacić. Tym razem to oni grywają na koncertach jako support dla innych gwiazd. A "Dirt" może nie jest tak poważnym dziełem jak wspomniane "Ten" czy "Nevermind", ale też mocno od nich nie odstaje i też wśród lektur obowiązkowych znaleźć się powinno. Na koniec Soundgarden, który po raz pierwszy zapukał do mnie z płytą "Badmotorfinger". Tu można by się sprzeczać, która z płyt jest ważniejsza "Badmotorfinger" czy "Superunknown". Ta pierwsza była świeższa, ale też bardziej surowa, może też mniej zróżnicowana i mniej tam było pojedynczych przebojów. "Superunknown" była bardziej dopracowana, kompozycje bardziej przebojowe, całość bardziej zróżnicowana. Wspominałem już o wokalu Cornella, ale też i Cobain, i Vedder i Staley ze swoimi głosami byli ważnym elementem swoich kapel.
Na koniec Dead Can Dance. Moja wielka miłość od czasu pierwszego usłyszanego ich utworu, czyli od 'In Power We Entrust To The Love Advocated', który jest cudownym przykładem na wykorzystanie fade-in. Miłość, którą tylko śmierć może przerwać. I śmierć w pewnym momencie nastąpiła, jeśli tak można powiedzieć o rozpadzie DCD. Był to dla mnie wielki szok i jedna z najsmutniejszych wiadomości muzycznych, jakie do mnie kiedykolwiek dotarły. Moja miłość jednak przetrwała ten trudny okres i wciąż mam nadzieję na ich nowe wspólne dzieło. Muzyka DCD jest tak niepowtarzalna, że nikomu nie udało się nawet do nich zbliżyć. W swojej twórczości czerpali z wielu wieków, stylów i kultur, podróżując swobodnie w czasie, przestrzeni i gatunkach muzycznych, ale zawsze tworzyli coś na co się czekało i co zawsze głęboko zapadało w pamięć. Jeśli o jakimkolwiek wykonawcy mogę powiedzieć, że jest to mój ulubiony, to jest to chyba tylko DCD. Wciąż mam nadzieję, na to że znów coś wspólnie nagrają. Pewnym światełkiem w tunelu było ich ponowne połączenie się na jedną trasę koncertową, w której nie ominęli Polski. Koncert, na który czekałem i jednocześnie największe rozczarowanie, ale nie z faktu, że koncert był kiepski, ale dlatego, że z niejasnych dla mnie powodów bilety na tak ważne dla wielu Polaków wydarzenie muzyczne były rozprowadzane wyłącznie w Warszawie i przez Internet (wtedy było to jeszcze mało znane źródło). Czekając na bilety, niemal codziennie zaglądałem do prawie wszystkich punktów w Poznaniu, w których rozprowadzano bilety na wszelkie koncerty tu i w innych miastach Polski i się nie doczekałem. Gdy w końcu sprawdziłem w necie, było już po biletach. Nawet po drugiej puli, bo rozeszły się błyskawicznie. Owszem można je było jeszcze kupić. Na Allegro niejeden wystawiał ten mój obiekt pożądania, ale ceny jakie osiągały były poza moim zasięgiem. Jakiś czas później Allegro zabroniło takich konikowych spekulacji. Wracając do twórczości DCD, to pochwalę się, że to moja pierwsza pełna dyskografia na CD jednego wykonawcy (wliczając oficjalne wydawnictwa). Chyba nawet jedyna. Drogi Lisy i Brendana rozeszły się, chociaż obydwoje nadal tworzą w duchu Dead Can Dance. U Lisy trochę denerwuje mnie to jej tempo. Za dużo tego wszystkiego i za szybko, a efekty są niestety różne. Za to Brendan każe nam długo czekać pomiędzy kolejnymi wydawnictwami, ale jak już w końcu coś wypuści, to palce lizać. Ubiegłoroczna "Ark", to niewątpliwe nawiązanie do tego co najlepsze w twórczości DCD. W zasadzie użycie pojęcia 'tego co najlepsze' jest tu zbyteczne. "Ark" śmiało stanęła na półce obok płyt DCD. Mógłbym tu jeszcze pisać i pisać wychwalając ile się da. Jednak konieczne jest też, aby podkreślić fakt, że taką popularnością jak w Polsce Dead Can Dance chyba nigdzie na świecie się nie cieszy. Wystarczy choćby spojrzeć na listę wykonawców na każdym z trzech albumów typu tribute to DCD. Nie znajdziemy tam nikogo bardzo znanego, będą to przeważnie wykonawcy z kręgu niezależnego, w dużej mierze artyści z kręgu muzyki, którą okrasza się określeniem gothic. Tym bardziej więc należy podziękować naszym redaktorom radiowym (Kaczkowskiemu, Wiernikowi, Sicie, Beksińskiemu), że karmili nas muzyką spod znaku 4AD.

Wynik po dzisiejszym odcinku 10:14
27.04.2011 03:15 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
dziobaseczek Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 8 097
Dołączył: Nov 2008
Facebook Last.fm
Post: #38
 
Zaszczyt ogromny, że tak wartościowy merytorycznie i jakościowo komentarz ma miejsce w moim cyklu. Szczególnie słowa o DCD, z których niezbicie wynika, że nie jestem aż takim wariatem jak ty na ich punkcie. Co do soungarden i grunge'u to tu w momencie przestawiania odsłon z Nirvaną, Alice In Chains, Pearl Jam a także wielu innych też napiszę to i owo, bo to była muzyka jaką kocham najbardziej i która przechodzi kryzys. No i styl śpiewania Andersona - faktycznie niezwykły. Choć analogii z Bowiem sporo, to jest to niepowtarzalna sprawa. Dzięki. Odsłona 9 - tym razem losować będzie maszyna, ale w 10 odsłonie losującym jest PURH, i niech się nie przejmują ci którzy spodziewają się, że będą progrewywno-metalowe dziwolągi. PURH wybrał naprawdę fajne rzeczy, które wielu z Was lubi i ceni. Rincewind - ty jeszcze uzupełnij delikatny koszyk i będzie na 12 odsłonę. Pozdrawiam

http://www.mycharts.pl/forumdisplay.php?fid=111 Icon_wink
28.04.2011 03:37 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
dziobaseczek Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 8 097
Dołączył: Nov 2008
Facebook Last.fm
Post: #39
9 odsłona - 4 maja 2011 - hinduskie jazdy
1 koszyk:

Nirvana – Lithium



Cobain skradł moją duszę. Chyba niewiele jest formacji, które w tym samym stopniu mnie zachwyciły. Mało płaczę, ale po śmierci Kurta poduszka była mokra. Mało było ludzi niezwykłych w swej zwykłości. Muzyka prościutka, momentami banalna, ale jakże piekna i autentyczna. Jak fantastycznie słucha się ich każdej płyty czy to przesyconej bólem In Utero czy przebojowej Nevermind czy magicznej MTV Unplugged In New York , czy garażowej Bleach. Ostatnio pisałem o Soundgarden, formacji z tego samego koszyka stylistycznego, ale jakże innej. Cobain ma zupełnie inny głos, niemalże punkowy, niedbały, garażowy, muzyka tez bardziej nieokiełznana, bliżej jej do punk-rocka czy hardcore’a spod znaku Mudhoney niż do heavy metalu. Mogę tak pisać bez końca. Powiem tyle, śmierć Kurta zadziałała na mnie jak działa na każdego nastolatka odejście idola. Ból. Nie mogło być inaczej, nie wyobrażam sobie by tak niepokorna dusza jak On dalej tworzył. Jest dla mnie ikoną. Wielki szacunek.


2 koszyk:

Kula Shaker –Tattva



Kupiłem sobie ich kasetę i pamiętam po kilku przesłuchaniach spożyłem pewne niepokorne zielę Icon_wink2 . I bez tego odleciałbym zupełnie w klimat hinduski i jednocześnie czasy flower-power. Nie zapomnę jak po setnym którymś taśma nie wytrzymała. Ileż może wytrzymać ? Niebotyczne zjawisko, niezwykły luz, kompletnie spontaniczna sprawa, nie było w tym ani grama koniunkturalizmu, porażało to wszystko świeżymi pomysłami i młodzieńczą energią. Uwielbiali brzmienie sitara a ta pozamuzyczna otoczka zrobiła na mnie spore wrażenie. KulaShaker to była efemeryda. Sława, pieniądze, poklask krytyków prysnął jak bańka mydlana. Ciężko było wrócić do tego klimatu. Dziś tworzą nadal bez presji jaka ni nich ciążyła po debiucie. Może nie ma w tym tego co na
debiucie. Tego fantastycznego klimatu. Ale są.



3 koszyk :

The Killers - Jenny Was A Friend Of Mine



Mało kto mnie sponiewierał swoim debiutem jak The Killers. Jenny Was A Friend Of Mine był jedna z tych piosenek, przy których klęknąłem. Dla mnie to była doskonałość i byłem pewien w dwustu procentach, że to formacja, która skradła wszelkie sceny muzyczne na wiele, wiele lat, która nie będzie w stanie znaleźć godnego następcę przez dekadę. Debiut The Killers, choć nie pozbawiony wad, był czymś zupełnie niesamowitym. Ta płyta, a ta pieśń w szczególności, po prostu mnie pozamiatała. Jak dramatycznie spadła w dół artystycznie ta formacja – każdy wie. Day & Age jest po prostu straszna. Ale Ten Debiut, tego nikt im nie odbierze. To oni sami wyszarpali. Jak Małysz medale olimpijskie. Złoto w pełnej krasie.

http://www.mycharts.pl/forumdisplay.php?fid=111 Icon_wink
05.05.2011 11:32 AM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
saferłel Offline
Paweł
*****

Liczba postów: 21 777
Dołączył: Jun 2007
Post: #40
 
Świetne pozycje Icon_smile Nirvana z ''Lithium'' to moje top 5 ich numerów. To chyba najlepiej ''zakrzyczany'' kawałek w historii rocka Icon_wink A wspomnianych Mudhoney muszę kiedyś sprawdzić.

Kula Shaker to niestety głównie debiut. Niestety, bo jakoś smutno słuchać kolejnych płyt, nie tak wspaniałych jak debiut. Pięknie określił ich styl jako ''flower pop''. Świetne Icon_biggrin3 Oczywiście również odleciałem słysząc hinduskie inspiracje, które wszerz i wzdłuż wypełniają ''K''. To niesamowita mieszanka. Nikt wcześniej i nikt później w ten sposób nie grał. A moim ulubionym numerem jest....hmmm....chyba ''Grateful When're Dead'' Icon_smile

The Killers z debiutu to zupełnie inna bajka niż dzisiaj. Nigdy nie byłem ich mega fanem i szczerze mówiąc, nie złorzeczę na nich ponieważ zmienili swój styl. Ich najlepsze numery pochodzą z kilku płyt, chociaż ta ostatnia i solówka Brandona raczej do zapomnienia Icon_sad

Call it performance, call it art/I call it disaster if the tapes don't start.
05.05.2011 02:59 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  40 Lat minęło - Czyli wielkie podsumowanie Ciężkiej Muzyki Wszech czasów dziobaseczek 24 22 653 01.05.2022 12:30 AM
Ostatni post: santosz
  40 Lat minęło - Czyli wielkie podsumowanie Lekkiej i Średniej Muzyki Mojego Życia dziobaseczek 114 16 337 09.02.2021 11:44 AM
Ostatni post: AKT!
  10 Lat Minęło - Czyli Podsumowanie 10 Lat Dziobasowej Listy Antyprzebojów dziobaseczek 75 35 482 21.07.2019 09:34 PM
Ostatni post: dziobaseczek

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości