Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Kertoip Lista, n248
Kertoip Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 698
Dołączył: Apr 2009
Post: #1
Kertoip Lista, n248
dobry wieczór. zacznijmy może od razu z grubej rury...
***
Ten wieczór zaczyna mi się już powoli układać w głowie… Zaraz po miałem mieszane uczucia. Ale po kolei… Zajechaliśmy w nienormalnym czasie na godzinę przed koncertem pod jeszcze pustą Stodołę słuchając świątecznych licytacji u Kuby Strzyczkowskiego. Po zakwaterowaniu się w klubie, obejrzeniu płyt, koszulek i dziwnych graficznych tworów Michaela Giry wyłożonych do zakupu, zameldowaliśmy się na stodolskiej sali. Rzut oka na scenę: a, spoko, ze cztery piece Orange, wielki zestaw perkusyjny, ksylofon, dwa gongi… No to będzie jazda. Najpierw jednak, prawie punktualnie, 4 minuty po 20 pojawia się na scenie niejaki James Blackshaw. Gość z 12-strunową gitarą, który grał na niej jakby miał ze dwa razy więcej palców niż każdy przeciętny człowiek. Koleś prawą ręką zaginał czasoprzestrzeń, lewą już niekoniecznie, ale ułatwiał sobie sprawę przestrajając gitarę po każdym kawałku. Tak aby grając na pustych strunach uzyskać ładny akord. Niezłe sztuczki. Spod jego palców wychodziły ładne utwory, o trochę folkowym zabarwieniu, a każdy trwający po jakieś 7-8 minut (!) i każdy obfity był w ciekawe frazy które się powtarzały, mieszały. Dawało to świetny efekt spójności. Nawet się nie obejrzałem a te 45 minut zleciało jak z bicza strzeliłâ€Ś Później się okazało że James Blackshaw gra w ostatnim wcieleniu Current 93... Tak więc wszystko jasne...
No ale przejdźmy do sedna. Minęło paręnaście minut wyczekiwania i pojawił się Christoph Hahn. Uruchomił sprzęt zwany lap steel gitar i zszedł ze sceny. Przez dobre siedem minut uszy publiczności pieściło jednostajne rzężenie, gdy za zestawem perkusyjnym pojawił Phil Puleo. Zaczął jednak grać na czymś czego nie widziałem gdyż było zastawione całą ścianą wzmacniaczy. Prawdopodobnie był to jakiś rodzaj cytry, ale nie jestem pewien. Zatem przez kolejne parę minut słyszało się niesamowite rzężenie zmieszane z dźwiękiem odbijania metalu o metal. Do czasu gdy za drugim zestawem perkusyjnym pojawił się niejaki Thor Harris wyglądający jak młodszy brat Godzili, szczególnie po późniejszym zdjęciu koszulki. Zaczął uderzać w dzwony. Dzwony rurowe uściślając. Zaczęło się więc robić coraz ciekawiej, a tu pojawia się basista Chris Pravdica i zaczyna uzupełniać ten chaos przesterowanym basem. Po chwili znów widzimy Hahna, który zaczyna wyczarowywać na tej „leżącej gitarze” psychodeliczne plamy. Wreszcie po jakichś 15 minutach od samego początku licząc pojawiają się dwaj główni gitarzyści, Norman Westberg, który grał już w Swans w latach 80. oraz główny bohater, Michael Gira. Tak oto monotonne rzężenie przerodziło się w istny, nie do okiełznania, dźwiękowy chaos. Lider wprowadzał słuchaczy w swego rodzaju trans powtarzając na tle tych dźwięków swoiste szamańskie okrzyki. Brzmiało to i brzmiało, aż w końcu wszystko względnie ucichło. Michael dał sygnał kolegom i nastąpił jeb. Potem kolejny, kolejny i wydźwięk. I tak przez kolejne 6 minut. Z każdą następną sekwencją uderzeń, zwiększała się ich ilość. To już był No Words/No Thoughts, utwór otwierający nową płytę Łabędzi. Michael zaczął śpiewać, jednak jego głos niknął w tym chaosie. Uderzenie za uderzeniem trwał ten utwór, aż w końcu po ostatnich improwizacjach chaos umilkł. Rozległ się dźwięk ksylofonu pocieranego smyczkiem. Lider rzucił krótkie „hello” i zaczęło się znowu. Z początku powoli rozwijający się Your Property z płyty Cop, płyty chyba jeszcze bardziej nie-do-słuchania od pierwszej Filth, z czasem przerodził się w istną rzeźnię. Nieokiełznany żywioł zalał Stodołę i po 7 minutach rozpoczął się jeden z najbardziej niesamowitych fragmentów tego wieczora, utwór Sex God Sex z kultowej i legendarnej płyty Children Of God. Ciężki, wprowadzający w trans zwieńczony wykrzyczanym tekstem: „Jesus, come down! Praise the Lord, praise God!” To trzeba po prostu usłyszeć na żywo. Wokal brzmiał już jak należy. Zaraz potem kolejny cios powalający na kolana: Jim z nowej płyty. Napędzany stopniowo charakterystycznym rytmem, przybierający na sile z każdym uderzeniem, urósł w końcu do rozmiarów kolejnej tego wieczoru masakry. Jednak sprawiał wrażenie najbardziej okiełznanej. Nieziemski głos Giry opanował mój umysł i nie można się było powstrzymać od zaśpiewu „na na! na! naa na na!" Po tym jakoś nastąpiła krótka konferansjerka i Michael zaczął grać na harmonijce ustnej, niby zwykła melodia a sprawiała wrażenie mocno przesterowanej, z psychodelicznym rzężeniem w tle. Z tejże harmonijkowej introdukcji wyłonił się kolejny kolos, którym się okazał zupełnie mi nieznany I Crawled z EPki Young God z 1984 roku, również rzeźnia jak nie wiem. Ciężki utwór, mroczny, z czasem rozwinął jeszcze bardziej skrzydła. Ciekawostka: tekst tego utworu był inspiracją do tytułu nowej płyty. Później nastąpił zdaje się nowy kawałek zatytułowany Avatar. Strasznie długi i strasznie rozimprowizowany. Pisząc „improwizacja” nie mam na myśli jakichś wyświechtanych półgodzinnych solówek tylko rytmiczne uderzania powodujące trzęsienie ziemi. Z czasem coraz gęstsze i głośniejsze. Wspomnę tedy może o zachowaniu muzyków podczas większości koncertu. Perkusiści wykazujący się niespotykaną sprawnością i techniką, łamiący pałeczki średnio trzy razy na kawałek. Brat Godzili, Thor Harris często zmieniał instrumenty: z ksylofonu, poprzez dzwony rurowe, bębny, talerze, kończąc na uderzaniu w olbrzymi gong. Szczerze powiedziawszy, nie chciałbym się narazić tym facetom, coby nie dostać przez łeb ich wielgachnym łapom. Christoph Hahn, wywijał na lap steel guitar aż mu się garnitur rozwiewał. Swoją drogą, jego też nie poprosiłbym o ogień, nawet w południe najbardziej słonecznego dnia roku w środku miasta, gdyż sądząc z jego twarzy mógłbym zostać podpalony miotaczem ognia, który niewątpliwie nosi zawsze pod marynarką z komentarzem w stylu: „no co? prosiłeś o ogień”… Michael Gira gdy śpiewał to stał przy mikrofonie, gestykulując i wymachując rękami, a gdy uderzał w struny to kulił się, krzyczał, biegał po scenie, ale też czasami stał zamyślony i wpatrzony w publiczność. Basista to przez większość koncertu grał do perkusisty, odwrócony tyłem do publiki, a najbardziej mnie rozwalił Norman Westberg. Chudy, z osobliwym zarostem, ilością tatuaży przekraczającą wszelkie normy światowe, co najlepsze więcej stał z gitarą na ramieniu niż na niej grał, a jak już grał to i tak go nie było słychać w tym zgiełku. Co ciekawe Gira powiedział w wywiadzie, że gra z Westbergiem bo „brzmienie jego gitary jest niepowtarzalne”. No tak, ciężko nazwać coś powtarzalnym skoro tego czegoś nie ma… Wracając jednak do koncertu. Po długiej dawce miażdżących uderzeń (których to już?) Gira zapowiedział ostatni utwór, Eden Prison. No i zaczął grać. Dziwna to była wersja, tylko wokal i gitara. W tej części, w której jest tekst. Zaraz bowiem nastąpiły oczywiście kolejne potężne ciosy. Aż dziwiło mnie jak oni uderzają tak zgodnie. Po kolejnej ścianie dźwięku i okrzykach „we are freeeee, we are free!” Gira pożegnał się z publicznością. Nie obyło się jednak bez bisu w postaci Little Mouth, rozpoczętego kolejną potężną ścianą dźwięku i uspokajaniem przez Michaela opitych delikwentów którzy rozkręcali pseudo-pogo pod sceną. Kolejny odlot, urwany idealnie w tym samym momencie przez wszystkich muzyków a wtedy… Gira a capella odśpiewuje tekst. Kolejne zdania zaczynające się od słów „may I find my way…” i końcowe szamańskie pomruki wwiercały się wgłąb mózgu. Gira w pewnym momencie urwał, rzucił przyjazne „thank you” i trans odpuścił. Pozostała burza braw i to już. I na tym się zakończył niesamowity koncert Swans, który mogę nazwać po całości rzeźnią. Przeciskając się w kolejce po kurtki minęliśmy Girę siedzącego za stolikiem i podpisującego płyty. Ale to był gość zupełnie inny od tego ze sceny. Tamten wyglądał na jakieś 70 lat, a ten tu, w wielkim kapeluszu, z cygarem (!) na kilkadziesiąt lat młodziej. Niemniej jednak, podpisał mi się na biletach, wymieniliśmy słowa podziękowania i poszliśmy. W drodze powrotnej rozmyślałem na skraju snu i jawy o tym całym wydarzeniu i nie potrafiłem odgadnąć swoich myśli. Teraz jednak, po ułożeniu tego wszystkiego w mojej głowie, mogę stwierdzić że to był naprawdę kapitalny koncert. A na pewno najgłośniejszy.

***
to był 10 grudnia, piątek. i było głośno. parę linków w temacie odnośnie samego koncertu.
w związku z tym co powyżej nie potrzeba tłumaczyć czołówki Icon_wink2 Current 93 z pokoncertowego sobotniego afterparty u nas w domu Icon_razz niesamowita płyta. jest na niej muzyka której szukałem od zawsze. czegoś takiego mi brakowało. jednak nie są to przeboje na listę...
przez ostatnie dni nie chce mi się słuchać rzeczy które są ciepłe, łatwe i przyjemne. cóż, bywają takie momenty... Icon_wink2 dlatego wyniki listy są momentami dziwne Icon_wink2


[Obrazek: Swans14.JPG]

Notowanie numer 248 z dnia 11 grudnia 2010:

01. 14. 08. NO WORDS / NO THOUGHTS – Swans
02. ---. 01. JIM – Swans
03. 05. 11. EDEN PRISON – Swans
04. 01. 06. THE SIGN – Red Box
05. 06. 19. BABYLON – Brendan Perry
06. 04. 10. OLD MARY – The Dead Weather
07. 03. 13. THE HOUSE – Katie Melua
08. 02. 13. ALL DRESSED UP – Kula Shaker
09. 08. 12. OGRÓD PÓŁCIENI – Closterkeller
10. 07. 10. GÓRY MOJE W NIESKOŃCZONOŚĆ ZAKLĘTE – Myśli Rozczochrane Wiatrem Zapisane
11. 18. 29. FAILURE – My Dying Bride (+5)
12. 12. 04. COLOURS – Airbag
13. 11. 14. OUT OF OUR MINDS – Melissa Auf der Maur
14. 09. 05. CELEBRATION – Kings Of Leon
15. 17. 16. CONVINCED OF THE HEX – The Flaming Lips
16. 10. 08. EUROPEAN SUPER STATE – Killing Joke
17. 19. 02. AILENE – Broken Records
18. 13. 16. THE HOPE THAT HOUSE BUILT – Future Of The Left
19. ---. 01. LITTLE MOUTH – Swans
20. 16. 15. THE TALISMAN – Iron Maiden
21. 22. 29. CRESCENT – Brendan Perry (+7)
22. 27. 02. DZIEWCZYNA SIĘ BAŁA POGRZEBÓW (UNPLUGGED) - Kult

23. 20. 04. BALLADA O BARONIE, NIEDŹWIEDZIU I CZARNEJ HELENIE – Artur Andrus
24. 21. 11. SPEAK TO ME / BREATHE – The Flaming Lips And Stardeath & White Dwarfs feat. Henry Rollins And Peaches
25. 26. 03. KAMIENIE – Myśli Rozczochrane Wiatrem Zapisane
26. 15. 10. WHEN MY BABY COMES – Grinderman
27. 30. 02. OSIOŁ – Voo Voo
28. 28. 03. DZIWNA JESIEŃ â€“ Bez Jacka i Słodki Całus
29. 24. 06. ŻYCIE JEST JAK TRAMWAJ – Lao Che
30. ---. 01. DECEMBER 1971 – Current 93

Poczekalnia:
31. 32. TYLE BYŁO ZMYŁEK – L.U.C
32. 23. DESERT FLIGHT – Gazpacho (12+2)
33. 36. TO KILL YOU WITH A KISS – Katie Melua
34. 44. SUPER HEATHEN CHILD – Grinderman feat. Robert Fripp

35. 25. GOING BACK – Phil Collins (17+1)
36. 31. JOHN THE DETERMINIST – Jeremy Messersmith (5+5)
37. 34. LOVE AND WAR – Neil Young
38. 33. EVERYTHING IS ALWAYS – Lali Puna
39. 41. HURRICANE – Red Box
40. 40. ZBROJA – Voo Voo
41. 29. A SIMPLE MISTAKE – Anathema (19+1)
42. 37. NOTHING – Qube (13+4)
43. 35. DŁONIE – Lao Che (28+4)
44. 38. BUT NOT TODAY – Marc Almond (6+6)
45. 39. WINTER IS NEVER – Gazpacho (9+3)
46. 42. JESZCZE RAZ, JESZCZE DZIŚ – Armia (25+6)
47. 48. AFRAID OF EVERYONE – The National (18+5)
48. 45. RIVER – Gazpacho (7+4)
49. 43. THE WALK – Gazpacho (27+8)
50. 47. THE OTHER SIDE – Armia (17+9)

out:
LONDON CALLING – Bruce Springsteen & The E Street Band (12+3)
NORTHERN SKIES – I Am Kloot (16+3)
YOU REALLY GOT ME – Ray Davies & Metallica




ODKURZONE #4:
1. SEX, GOD, SEX - Swans [Children Of God, 1987]
2. HELPLESS CHILD - Swans [Soundtracks For The Blind, 1996]
3. YOUR PROPERTY - Swans [Cop, 1984]
15.12.2010 10:29 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
ku3a Offline
Administrator
*******

Liczba postów: 19 103
Dołączył: Jun 2007
Post: #2
 
w Twoim wieku ja jeszcze na żadnym koncercie nie byłem Icon_razz.
postaram się posłuchać tych Swans Icon_razz.
16.12.2010 12:18 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
saferłel Offline
Paweł
*****

Liczba postów: 21 777
Dołączył: Jun 2007
Post: #3
 
Swans to świetna ekipa. Niestety nie jestem w ekipie Piotrka, więc nie miałem szans pojechać gdzieś tam do stolicy na ich koncert, a szkoda.

Słowo ''rzeźnia'', tak często występująca w relacji, to chyba to, czego oczekiwałbym po Swans. Na pewno było industrialnie i noise'owo. Oto chodzi. Potrafię sobie wyobrazić tą mini apokalipsę. Nie wspomniałeś nic o utworach z płyty ''White'', ''Love of Life'' oraz ''Great''. Czyżby koncert składał się tylko z nowych kawałków oraz repertuaru z lat 80.?

Oczywiście Current 93 to doskonałe mentalne dopełnienie muzyki Swans. Cieszę się, że ta muzyka do ciebie trafia. Polecam starsze płyty. Nowej jeszcze nie przeszedłem, bo nie miałem nastroju (musiałbym wpaść na koncert Swans ;P) ale pewne fragmenty buzują mi w głowię i czuję, że będzie dobrze w grudniowy, zimny wieczór powrócić do Davida Tibeta i jego neofolkowego świata.

Call it performance, call it art/I call it disaster if the tapes don't start.
16.12.2010 12:39 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
emigrant
Unregistered

 
Post: #4
 
ku3a napisał(a):w Twoim wieku ja jeszcze na żadnym koncercie nie byłem Icon_razz.
Ja już miałem zaliczone Turbo, Rezerwat, ... Kombi i Republikę
A w takiej Belgii poniżej 16-go roku życia na koncert bez opieki osoby dorosłej się nie wejdzie. Icon_wink2 Icon_smile2
16.12.2010 02:04 PM
Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Kertoip Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 698
Dołączył: Apr 2009
Post: #5
 
emigrant napisał(a):A w takiej Belgii poniżej 16-go roku życia na koncert bez opieki osoby dorosłej się nie wejdzie. Icon_wink2 Icon_smile2
łeee, ale lipa Icon_razz
ku3a napisał(a):postaram się posłuchać tych Swans Icon_razz .
koniecznie Icon_smile2
saferłel napisał(a):Nie wspomniałeś nic o utworach z płyty ''White'', ''Love of Life'' oraz ''Great''.
setlista składała się w sumie z siedmiu utworów plus jeden bis. czyli wszystkie wymienione w relacyi Icon_smile2
właśnie szalenie mnie ciekawi Current ze starszych płyt bo po wysłuchaniu tej nowej zrobiłem wielkie oczy bo spodziewałem się zupełnie czegoś innego.
16.12.2010 05:27 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
saferłel Offline
Paweł
*****

Liczba postów: 21 777
Dołączył: Jun 2007
Post: #6
 
To ile trwał koncert? Z godzinę? Krótko coś.

Call it performance, call it art/I call it disaster if the tapes don't start.
16.12.2010 05:58 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Kertoip Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 698
Dołączył: Apr 2009
Post: #7
 
koncert trwał prawie 2 godziny z hakiem... tak to jest kiedy gra się kompozycje po minimum 10 minut... w porywach do 20... a nawet do pół godziny (utwór nr 1)
18.12.2010 01:19 AM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
saferłel Offline
Paweł
*****

Liczba postów: 21 777
Dołączył: Jun 2007
Post: #8
 
Mówisz o tej extended version ''No Words/No Thoughts''? Ja bym chyba nie wytrzymał tej piosenki w takiej dawce Icon_lol Już na płycie te 9 minut staje się nieco monotonne, nie ze względu na długość, bo to przecież nie tak super dużo, tylko powtarzalność pewnych fragmentów jest nazbyt wyrazista.

Call it performance, call it art/I call it disaster if the tapes don't start.
18.12.2010 01:21 AM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Kertoip Offline
Dużo pisze
****

Liczba postów: 698
Dołączył: Apr 2009
Post: #9
 
nie słyszałem extended version No Words... ale generalnie rozchodziło się o to że przez jakieś 15 minut wszyscy po kolei dochodzili do reszty a potem zaczęła się niby No Words... zresztą, co ja będę gadał... masz tu linki do jutuba Icon_wink2
Intro
No Words/No Thoughts
Your Property
Sex, God, Sex
Jim
Little Mouth
a co do tej powtarzalności to tak sobie myślę że o to w tym wszystkim chodzi. że taka jest cała idea, że motywy się powtarzają. niby co innego ale tak naprawdę to już to gdzieś się pojawiło...

zachęcam do zerknięcia w linki- całkiem niezła jakość jak na ten chaos Icon_wink2
18.12.2010 10:31 PM
Odwiedź stronę użytkownika Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Kertoip Lista, nazwę jeszcze wymyślę... Kertoip 8 3 235 19.10.2012 09:17 PM
Ostatni post: thestranglers
  Kertoip Lista, n280 (23.VII.2011) Kertoip 2 1 956 28.07.2011 09:23 PM
Ostatni post: michal91d
  Kertoip Lista, n278 (9.VII.2011, tak jak w polskim filmie.) Kertoip 2 1 926 21.07.2011 08:39 PM
Ostatni post: dziobaseczek
  Kertoip Lista, n277 (2.VII.2011, dziwna...) Kertoip 0 1 728 06.07.2011 05:01 PM
Ostatni post: Kertoip
  Kertoip Lista, n276 (25.VI.2011) Kertoip 2 2 122 30.06.2011 02:41 PM
Ostatni post: Kertoip
  Kertoip Lista, n275 (18.VI.2011) Kertoip 0 1 649 24.06.2011 12:35 AM
Ostatni post: Kertoip
  Kertoip Lista, n273 Kertoip 0 1 735 10.06.2011 10:42 PM
Ostatni post: Kertoip
  Kertoip Lista, n272 Kertoip 2 1 739 06.06.2011 06:56 PM
Ostatni post: AKT!
  Kertoip Lista, n271 Kertoip 4 2 133 28.05.2011 06:35 PM
Ostatni post: prz_rulez
  Kertoip Lista, n270 Kertoip 0 1 742 24.05.2011 03:22 PM
Ostatni post: Kertoip

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości