Wszystko jasne?
Nie?
No to teraz już tak.
1 RADIOHEAD - IDIOTEQUE (Park Cytadela, 25.08, Poznań)
Są 2 (słownie: dwa) momenty w całej 5000-letniej znanej mi historii muzyki, w których przeżywam wszystkie choroby serca i duszy jednocześnie, wpadam w taki dziwny stan. Zdarza się, że na moich policzkach pojawiają się wtedy łzy, ale nie jest to wzruszenie, muzyka nie chwyta mnie za serce. To jest stan ponad uczuciami. To jest stan ponad myślami. To jest stan, kiedy wydaje się, że jestem poza czasem. Jestem tylko ja i jest muzyka, która nie podlega żadnym fizycznym - ani psychologicznym - prawom. Powtarzam - tylko dwa ludzkie umysły potrafiły stworzyć w ciągu kilkunastu milionów lat ewolucji - i kilku tysięcy lat zapisu muzyki, czy to w formie wyrytych znaków na ścianach piramidy, czy SACD 192/24.
Pierwszym z nich był Aleksander Skriabin - napisany przez niego w 1910 ponad dwudziestominutowy "Prometeusz - poemat ognia" wciąż wywołuje we mnie emocje, których wszystkim jego poprzednikom, Bachowi, Mozartowi, Chopinowi itp. itd. wywołać się nie udało.
Drugim z nich jest wciąż obecny na scenie muzycznej Jonny Greenwood. Jeśli można coś nazwać "muzycznym orgazmem", to chyba tylko to. Wszystkim, którzy nie wiedzą, jak wygląda Idioteque na żywo, polecam serwisy z filmikami
Choć prawda jest taka, że tam tych emocji, tego wgniecenia w ziemię nie da się poczuć...
Dziękuję wszystkim, którzy wytrwali ten rok
Następne podsumowanie zaprezentuję szybciej, obiecuję