ja chyba musiałem się zdystansować od tej rymowej histerii nad ostatnią płytą alvvays, żeby móc tego posłuchać z przyjemnością; obecny sposób konsumowania muzyki jest dla mnie nie do przyjęcia -- niczego nikomu nie odmawiam i nie nakazuję, po prostu ta pogoń za jaraniem się tym, co hajpowane w danym konkretnym momencie, to jest jakieś absurdalne szczeniactwo, które urosło, nie w tylko w kręgach alternatywnych, ale w ogóle do absurdalnych rozmiarów; może to znak, że jestem już stary; lubię być na bieżąco, ale lubię dawać sobie czas, bo moje ulubione płyty, to nie te, które dostają 10/10 w dniu premiery, tylko te, które towarzyszą mi na co dzień przez ostatnich 10 lat i w momencie premiery mogły dostać nawet i trzy; lubię to, że wszystko pozostaje otwarte, że jest przestrzeń na przyznanie się do błędu, na zmianę nastroju, ewolucję gustu -- to mnie najbardziej ekscytuje w krytycznym pojęciu do muzyki, nawet jeśli ma się nijak do faktycznej krytyki muzycznej
sorry za ten rant xd słucham teraz tej lany i może to ona mnie nastawia cokolwiek agresywnie do zewnętrza
lil yachty wokalnie jest taki se, ale jest w tym krążku coś fajnie metagatunkowego, co mnie ujęło, może trochę nostalgicznie, bo ja to słyszę jak satelitę "the love below" andre 3000 i to jest płyta, którą ja bym chciał, żeby andre był nagrał jakichś nie wiem 15 czy nawet 10 lat temu; cały kontekst lil yachtego, z "poland" na czele, które było urocze, ale tylko tyle, w moim przypadku nie ma tu nic do rzeczy; słuchałem zresztą jego "lil boatów" wcześniej i on był zawsze na krawędzi dla mnie -- solidne pół na pół, w zależności od nastroju
nie zamierzam krytycznie oceniać skrillexa; pierwsza z dwóch płyt była całkiem słuchalna, ale chaotyczna; te dwa odsłuchy mi starczą; "ratata" wskrzesiło dwie ważne dla mnie w okresie nastoletnim emeryckie persony -- missy elliott i mra oizo i nie mogłem go zignorować z tego powodu <3
"kill bill" to jedyny utwór w całej dyskografii szy, który polubiłem; cała reszta po mnie spłynęła; jej debiut nawet doceniam, wcześniejsze epki były okejkowe, ale zeszłoroczna płyta to jest nawet większy i bardziej bezkształtny snuj niż największy snuj lany del rey xD