Post: #325

Wygrały utwory popularne, choć z innego ciasta ulepione. To też jednak pokazuje, że każda muzyka, nawet ta nienormatywna (struktura utworu, długość itp.) może spodobać się ludziom, jeśli tylko da im się szanse na obycie i osłuchanie się z nią. Zakładam, że nawet utwory z Tales from Topographic Oceans cieszyłyby się sporym uznaniem, gdyby gdzieś na którymś etapie istnienia zespołu miały szanse stać się jego wizytówką.
Dla mnie Tales to płyta genialna, zwłaszcza Ritual i Revealing sę blisko jakiegoś absolutu piękna jaki można w muzyce osiągnąć. Chociaż moja pierwsza reakcja na Tałes ponad 20 lat temu była przewidywalna. O ile od razu kupiłem ich twórczość z lat 70-tych, to co do Tales nie miałem wątpliwości, że z tą płytą nie będę się kumplować, miałem wrażenie że tam nie ma żadnej muzyki, że nic się nie dzieje. Dopiero po latach przekonałem się, że okrutnie się myliłem.
Co do wyników jeszcze, fajnie że moje ulubione miniaturki (utwory poniżej 10 minut) na S - Sound Chaser, South Side of the Sky i Starship Trooper też jakieś punkty uzbierały. South Side to utwór prostszy, oparty na powtarzającym się kilkukrotnie motywie, jednak to co Steve Howe wyprawia tam na gitarze, to istne cudo. To jeden z moich ulubionych gitarowych utworów wszech czasów. Podobnie Starship Trooper, zwłaszcza ostatnia część utworu z powolnie budowanym napięciem i wybuchem gitary w końcówce, to dla mnie jeden z bardziej pamiętnych momentów w muzyce. I tak dalej i tak dalej.
Nie ukrywam, że Yesów z lat 80-tych i 90-tych raczej nie cenię zbytnio (chociaż Drama z 1980 jest ok). Za to w obecnym wieku wydali 2 znakomite płyty, Fly from Here i przede wszystkim Magnification, którą zawsze daję za przykład, jak świetnie może brzmieć połączenie muzyki rockowej z symfoniczną. Choć wielu rockowych wykonawców się na tym połączeniu przejechało, zęby sobie wyłamało i powychodziły im jakieś potworki.