Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 0 Głosów - 0 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
MOJA LISTA notowanie 395(248) - 27.07.2018
marsvolta Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 1 507
Dołączył: Mar 2008
Post: #2
RE: MOJA LISTA notowanie 395(248) - 27.07.2018
OPEN'ER FESTIVAL 2018

DZIEŃ TRZECI – 06.07.2018r.

Tegoroczna edycja Openera przebiegała równolegle z Mistrzostwami Świata w piłce nożnej, dlatego czas wolny, a czasami koncerty trzeba było organizować w taki sposób, aby zobaczyć tej piłki jak najwięcej. Na szczęście aplikacja nc+ na telefon pozwala oglądać telewizje w każdym miejscu i w tym roku to bardzo się przydawało. Na szczęście organizatorzy pomyśleli o wielkim telebimie, na którym można było kibicować na terenie festiwalu. Ja od początku stawiałem na Belgię i mocno trzymałem za nich kciuki, dlatego godzina koncertu Marmozets trochę mi nie odpowiadała. Okazało się jednak, że gdy dotarłem na miejsce koncert zespołu został przeniesiony na 2:30. No to, to już totalna przesada pomyślałem, ale skoro zespół z powodów logistycznych nie mógł dotrzeć wcześniej, to w sumie dobrze się składa, bo zaraz druga połowa meczu. Belgia wygrała z Brazylią 2:1, pod koniec po golu Renato Augusto było trochę nerwówki, ale ostatecznie wszystko dobrze się skończyło i można było udać się pod główną sceną na koncert największej gwiazdy tego dnia! Tak, tak Gorillaz.


GORILLAZ

Gdy dotarłem pod główną scenę okazało się, że publiki jest tak dużo, że w zasadzie pod scenę chyba w żaden sposób nie uda mi się wcisnąć. Wbiłem się zatem najbliżej jak się dało, gdzieś na okolice czterdziestego metra od sceny na wysokości telebimu i konsekwentnie piosenka po piosence przesuwałem się do przodu, ale po kolei. Na telebimie ogromny napis GORILLAZ, a ze sceny megafonowy okrzyk „Hello, hello, is anyone there?” I w końcu pojawił się On! Tak kolejny raz na Openerowej scenie przywitaliśmy Damona Albarna. Muzycy chwycili za instrumenty, Albarn za swojego Telecastera, podszedł do mikrofonu i zaśpiewał „M1 A1”. Tak oto rozpoczął się jeden z najlepszych koncertów tegorocznej edycji. W końcu ziściło się też marzenie niezliczonej rzeszy fanów zespołu, którzy od lat konsekwentnie domagali się występu Gorillaz na Openerze. Przy kolejnej piosence „Tranz” przekonaliśmy się zaś, że zespół na serio będzie promował tym koncertem nowy album, co dopiero wydany „The Now Now”, oraz że dopiero teraz poznaliśmy pełnie brzmienia i genialnej realizacji tego koncertu. Telebimy rozpostarły zaś przed zgromadzoną publiką całą gamę kolorowych efektów i wizualizacji, które idealnie pasują do animowanego świata zespołu. Równie przepięknie zabrzmiała kolejna piosenka „Last Living Souls”, choć tutaj na scenie dominowały głównie stroboskopowe światła, a animacje na chwilę zniknęły. Za to chwilę później telebimy pokazywały już Damona bawiącego się z publicznością, do której wyszedł się przywitać, przybić parę piątek, a na koniec wszedł nawet do tłumu. Taka interakcja zdecydowanie mi się podoba! Przy kolejnej piosence „Rhinestone Eyes” udało mi się przebić przez tłum i znalazłem się trochę bliżej sceny. Mogłem wreszcie rozejrzeć się po całej scenie oraz z uznaniem i lekkim niedowierzeniem zaobserwować, że znajduje się tam chyba z sześć osób w rzędzie, które śpiewają tylko chórki. Chwilę później na głównym telebimie za muzykami pojawiły się znajome obrazki teledysku „Tomorrow Comes Today”, tylko teraz muzyka była na żywo, a to zmienia wszystko. Usłyszeć jeden największych przebojów zespołu na takim koncercie – bezcenne! Przy zdecydowanie najcięższym w riffowych momentach „Every Planet We Reach Is Dead” udało mi się znaleźć parę osób, które zdecydowanie nie były jeszcze usatysfakcjonowane bliskością sceny. Przedostaliśmy się zatem w podskokach bliżej, a przy kolejnych piosenkach setlisty, najnowszym singlu „Humility” oraz „On Melancholy Hill” wbiliśmy się już właściwie pod same przednie barierki, tak że od tego momentu koncert zaczął się dla mnie jakby na nowo, w zupełnie innych warunkach. Owszem panował niemiłosierny ścisk, ale za to miałem cudowny widok, już na całą scenę i Damona Albarna w zasięgu kilku metrów. Zresztą wydaje mi się, że „On Melancholy Hill” to jeden z najwspanialszych momentów tego występu. Pobliskość bawiła się znakomicie i chyba ciężko byłoby znaleźć choć jedną osobę, której ten gorylowy słoneczny klimat nie poprawił humoru. Potem zespół zagrał „El Manana”, która to swoim klimatem i teledyskiem jest ze swoją poprzedniczką bardzo związana. Następnie Damon powiedział, że jesteśmy niesamowici, a na scenie pojawił się Peven Everett i usłyszeliśmy skoczne i idealnie pasujące do dalszej zabawy „Strobelite” z zeszłorocznego albumu Goryli „Humanz”. Później zespól zagrał „Andromeda” i „Hollywood”, a więc zdecydowanie weszliśmy w okres koncertu, gdzie Gorillaz skupili się na nowym repertuarze, w którym zdecydowanie świetnie się czują. Albarn przez megafon oraz Jamie Principle na pierwszym planie. Dało się to wyraźnie odczuć, że cały zespół jest niesamowicie zgrany i w większości przecież sesyjni muzycy wykonują tutaj swoją pracę nad wyraz profesjonalnie. To był po prostu kawał solidnego koncertu, gdzie o przypadku nie mogło być mowy, wszystko było na tip top. Następnie na Little Simz wykonała „Garage Palace” mniej znaną piosenkę ukrytą na specjalnej vinylowej edycji „Humanz”. Mocno taneczny i energiczny rap wokalistki oraz lekko dyskotekowe brzmienia rozgrzały zgromadzoną publikę do czerwoności. Dlatego idealnym kontrastem do wcześniejszej piosenki okazało się „Stylo”. Był to moim zdaniem najmocniejszy i najfajniejszy moment koncertu. Peven Everett i Bootie Brown naprawdę dali czadu i godnie wcielili się w rolę Mos Def i nieodżałowanego Bobby Womacka. Cała scena dosłownie emanowała energią, a wszystko przecinał senny głos Damona Albarna, na telebimie zaś nie kto inny jak Bruce Willis. W kolejnym utworze rządził już tylko Albarn i jego „Magic City” z ostatniej płyty. Naprawdę piękne wykonanie i trzeba to przyznać, doskonała klimatyczna piosenka, z albumu gdzie na pierwszym planie jest 2-D. Przyszedł w końcu też czas na prawdziwe wielkie hity w postaci „Dirty Harry” i „Feel Good Inc.”. Przy tym pierwszym mogliśmy się rozkoszować pustynną przejażdżką goryli na wielkim telebimie, a przy drugim zapanowała już nieokiełznana zabawa i przyznam szczerze, że na to chyba czekali wszyscy. To co działo się wtedy pod sceną trudno właściwie opisać, ale zaznaczę, że trzeba mieć wielką determinację i krzepę, żeby to wytrzymać. Koncert podobnie jak płytę „The Now Now” zakończyła piosenka „Souk Eye”. W tym momencie właściwie nie wiedziałem czy będą jeszcze jakieś bisy czy nie, bo przerwa trwała dosyć długo. W końcu jednak zespół wyszedł jeszcze na sceną i wykonał kolejne utwory zaczynając bis od „Lake Zurich”. Naprawdę nieźle, sześć piosenek z ostatniego albumu, to też świadczy w jakiś sposób o jego jakości i sile tych kompozycji, które niejako powracają nas do początków Gorillaz. Potem usłyszeliśmy „Saturnz Barz” pierwszego singla z poprzedniego albumu, który w tych okolicznościach przyrody zabrzmiał naprawdę wyśmienicie. Następnie jeszcze „Kids With Guns” i fenomenalny koniec z Clintem Eastwood’em w roli głównej.

Był to tak jak wiele razy już wcześniej wspominałem fenomenalny występ, przy którym czas zleciał w mgnieniu oka, ale wspomnienia pozostaną na długo. Ja zaś cieszę się, że miałem okazją zobaczyć jednego z najwspanialszych muzyków świata z tak bliskiej odległości. Co ciekawe, kiedy Damon Albarn wykonuje piosenki Gorillaz bawi się przy tym swoją muzyką jak dziecko. Młodzieńcza energia dosłownie z niego emanuje, a przecież ma już na karku pół wieku. Na scenie jednak zupełnie tego nie widać, bo Damon jakby w ogóle się nie zestarzał, ciągle wygląda młodo. No może nie tak jak w „Boys & Girls”, ale jak na pięćdziesiąt wiosen to naprawdę robi wrażenie. Nie wiem, dałbym mu maks. trzydzieści parę.


TACONAFIDE

Na Openerze od kilku lat coraz więcej jest polskiego rapu, co może nie do końca mi odpowiada, ale takiego Taco to nawet można posłuchać. Nie byłem w zeszłym roku na solowym koncercie artysty, bo akurat strasznie padało (co i tak nie uchroniło mnie przed totalnym przemoczeniem na Prophets of Rage), ale w tym roku z braku laku i trochę z ciekawości postanowiłem zobaczyć ten nowy fenomen. Ludzi na koncert przyszło co nie miara, aż ciężko uwierzyć, że polscy artyści mogą zgromadzić taką publikę. Pooglądałem, posłuchałem i przyznam, że jestem pod wrażeniem, zarówno od strony muzycznej, jak i produkcyjno-realizacyjnej koncert pierwsza klasa. Chłopaki mają też kilka znakomitych kawałków, jak na przykład „Metallica 808”, „Ekodiesel” czy „Kryptowaluty”, dlatego przynajmniej z powodu ciekawych i niesztampowych tekstów ciężko się jest takim występem znudzić. No i jeszcze Quebonafide i Taco Hemingway robią na scenie genialne show, nie tylko w piosenkach, ale i w konferansjerce między kolejnymi kawałkami świetnie się uzupełniają. W połowie koncertu każdy z raperów wykonał po kilka swoich piosenek, a na koniec była nawet „Nostalgia” oraz oczywiście „Tamagotchi” na finał i to dwa razy! Od tak, bo dlaczego by nie.


MARMOZETS

Oj było już naprawdę późno i ta godzina koncertu oraz trudy dnia sprawiły, że Alter Stage nie było do końca wypełnione, za to ludzie którzy pojawili się na koncercie Marmozets na pewno nie byli przypadkowi. W końcu jednak po przedłużających się przygotowaniach zespół pojawił się na scenie i rozebrzmiały pierwsze dźwięki „Play”. Nie trudno się domyślić, że pod sceną zapanowała totalna euforia i podskokom, przepychanką i obijaniu się o siebie z rozpędu nie było końca. Zwłaszcza, że było dosyć luźno to można było poszaleć. Szalała też na scenie Rebecca MacIntyre, która pięknie przeprosiła za to, że zespół nie zdążył na czas i powiedziała, że zrobili wszystko, aby dziś móc jeszcze dla nas zagrać. I zagrali, może i krótko, bo take ponoć były ramy czasowe sceny, ale z prawdziwą werwą i energią. Było m.in. „Meant To Be”, „Like A Battery”, „Habits”, „Move, Shake, Hide”, „Why Do You Hate Me?” Na finał zaś genialne „Major System Error” i tak oto z przytupem zakończył się kolejny dzień festiwalu. Mocno i konkretnie, świetny zespół. Szkoda tylko, że trzy lata temu byli na głównej scenie, a teraz jakby trochę krok wstecz? Czasem nie rozumiem poczynań organizatorów.
15.08.2018 05:34 PM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Wiadomości w tym wątku
RE: MOJA LISTA notowanie 395(248) - 27.07.2018 - marsvolta - 15.08.2018 05:34 PM

Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  MOJA LISTA PODSUMOWANIE ROKU 2018 marsvolta 2 717 13.01.2019 06:43 PM
Ostatni post: kajman
  MOJA LISTA notowanie 417(253) - 28.12.2018 marsvolta 0 420 11.01.2019 07:41 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 416(253) - 21.12.2018 marsvolta 1 529 10.01.2019 08:50 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 415(253) - 14.12.2018 marsvolta 1 506 05.01.2019 09:01 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 414(253) - 07.12.2018 marsvolta 1 449 05.01.2019 02:34 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 413(252) - 30.11.2018 marsvolta 0 412 21.12.2018 08:02 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 412(252) - 23.11.2018 marsvolta 3 634 21.12.2018 08:01 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 411(252) - 16.11.2018 marsvolta 2 702 13.12.2018 10:11 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 410(252) - 09.11.2018 marsvolta 0 454 29.11.2018 07:32 PM
Ostatni post: marsvolta
  MOJA LISTA notowanie 409(252) - 02.11.2018 marsvolta 0 563 16.11.2018 07:55 PM
Ostatni post: marsvolta

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości