Post: #3

ku3a napisał(a):przy "Someday" zdecydowanie trzeba dopisać Erica Claptona, nawet na pierwszym miejscu, bo to na jego płycie ten utwór się ukazał.

Faktycznie, powinienem tak zrobić.

ku3a napisał(a):a więc i Ciebie "Take Me To Church" złapało.

Chociaż bardzo powoli się rozkręca. Akurat już kilka tygodni przed wstawieniem go do zestawu znałem ten utwór. Mam nadzieję, że w międzyczasie nie znudzi się, bo coraz częściej słyszę go w różnych rozgłośniach. Hehe, o właśnie w Trójce słyszę

ku3a napisał(a):nie mówię o tym, że coś debiutuje w pierwszej dziesiątce i kisi się tam do usranej śmierci,

Fakt, trend z ostatniego roku. Nowości w dziesiątce to już norma. Oczywiście największy wpływ na to miało wyróżnienie nowości w zestawie. Wszyscy chcieli promocji nowości, aby lista nie była skostniała. W końcu to się stało, lecz w praktyce dostają się tylko ci najpopularniejsi niezależnie od utworu.

ku3a napisał(a):tylko o sytuacjach normalnego, zdrowego, stopniowego zyskiwania popularności - debiut w Poczekalni, stopniowy marsz do góry i osiągnięcie bardzo dobrych pozycji. czy w ciągu ostatniego roku ktoś oprócz Skubasa może się czymś takim pochwalić? bo nie pamiętam...

Ja też nie pamiętam za dużo takich przypadków. Kiedyś sytuacja była odwrotna - rzadkością była sytuacja, w której nowość pojawiała się na bardzo wysokich pozycjach, natomiast normą, że piosenka powoli zyskuje popularność przechodząc wszystkie etapy pozycji. Dziś w takiej sytuacji są kawałki, które wcześniej nie miały zbytniej promocji, albo są od debiutujących wykonawców, którzy jeszcze nie wyrobili swojej marki.

ku3a napisał(a):Happysad u Ciebie bez szału...

To prawda, ale to nie oznacza, że utwór już będzie spadał. Jeszcze ma potencjał. W najnowszym notowaniu czuję, że będzie lepiej. Jednak trzeba powiedzieć jasno, że to nie jest przebój na miarę np "Milowego lasu". Wcczoraj pierwszy raz przesłuchałem płytę. Jeszcze nie wiem co o niej myśleć. Zupełnie inny klimat niż dotychczas, ale bardzo intrygująca. Niektóre piosenki brzmią, że czuję iż mogą zaistnieć na listach przebojów. Trzeba się tylko do nich przyzwyczaić.