Odpowiedz 
 
Ocena wątku:
  • 1 Głosów - 5 Średnio
  • 1
  • 2
  • 3
  • 4
  • 5
Bezustanny Top Wszechczasów - odsłona I.1.
Miszon Offline
Stały bywalec
*****

Liczba postów: 11 508
Dołączył: Aug 2008
Post: #61
RE: Bezustanny Top Wszechczasów - odsłona I.1.
Led Zeppelin BABE I'M GONNA LEAVE YOU 1969 Led Zeppelin
w BTW od: 2010


Jest! Wreszcie udało się znaleźć nagranie live z tamtego okresu! (Fillmore East, 1969)

Tekst, a może nawet cały utwór, przypomina mi nieco "Bema pamięci żałobny rapsod". Sam nie wiem dlaczego. Może przeczytajmy jeszcze raz:

Zardzewiałe łancuchy więzionych księżyców
Roztrzaskiwane są przez słońce
Idę drogą, niebo idzie ze mną
Rozpoczął się turniej
Fioletowy flecista gra swą partię
Chór śpiewa cicho
Trzy kołysanki w starodawnym języku
O dworze Karmazynowego Króla

Strażnik miejskiej bramy
Opuścił zasłony na marzenia
Czekam za drzwiami pielgrzyma
Z wybrakowanymi schematami
Czarna królowa intonuje
Marsz Żałobny
Zniszczone, mosiężne dzwony zabiją
By przywołać ognistą wiedźmę
Na dwór Karmazynowego Króla

Obok wiecznie zielone rośliny ogrodnika
A ja w tym czasie depczę kwiat
Gonię wiatr pryzmatycznego statku
By posmakować jego kwasu i słodyczy (dop. mój: czy te 2 linijki to nie LSD? Icon_wink2 )
Kuglarz na znak podnosi rękę
Orkiestra zaczyna grać
Najpierw powoli, potem jak obrót ściernicy
Na dworze Karmazynowego Króla

O rześkim, szarym poranku wdowa płacze
A dostojnicy opowiadają żarty
Ruszam by pojąć podwodne znaki
Odkrywając mistyfikację
Żółty błazen nie gra
Tylko delikatnie pociąga za sznurki
Uśmiechając się jak tańcząca maskotka
Na dworze Karmazynowego Króla


Mellotron znowu na pierwszym planie.
Majestatyczny nastrój, tajemniczny tekst w klimatach średniowiecznych, znowu maestria techniczna (plus lekkość tego fragmentu w szóstej minucie, kiedy jest solówka na flecie) - rodzi się art rock. I to nie jest jakaś tam zapowiedź gatunku, wprawka do niego czy coś w tym stylu, jak to często bywa. Tutaj mamy od razu gotowe wszystkie patenty, jakie zdefiniowały cały nurt, od razu wszystko w dojrzałej formie. Zespół stworzył gatunek i zawiesił następcom poprzeczkę tak wysoko, że wydaje się, że nie trzeba słuchać już ani jednej płyty tego nurtu, by wiedzieć o nim wszystko. Po prostu: "panowie, już nikt nas nie przebije! Ale próbujcie" zdają się mówić.
Kiedy w czasie trasy koncertowej po Stanach McDonald z Gilesem ogłosili odejście, a Lake zaczął kręcić z Emersonem i Palmerem (co wkrótce zaowocowało zespołem, który też się znajdzie w BTW), Fripp powiedział: to wasz zespół, bierzcie go, ja nie zasługuje na to, by dalej to ciągnąć. Ale ostatecznie sprawy tak się potoczyły, że to Robert Fripp miał się stać King Crimson, ten zespół to miał być on, plus ci, których ten mistrz gitary wybrał. Uprzedzając wydarzenia - 2 cytaty. Mel Collins mówił po latach: "jeśli grasz z Frippem, to wiedz, że sobie nie pograsz". Bill Bruford zaś: "nagle, w połowie lat 80-tych, dowiedziałem się, że King Crimson nie istnieje".
Przyszły lider projektu nie jest człowiekiem łatwym we współpracy, ma ogromne wymagania wobec współpracowników, a w dodatku traktuje muzykę jako filozofię i to nie dźwięki są dla niego najważniejsze. To znajdzie odzwierciedlenie w dalszych losach zespołu.

Ciekawostka: to jeden z dwóch kawałków, które weszły do setki Billboardu (drugim był "Heartbeat" w 1982). Miejsce 80, więc szału nie było. Ale, jak pisałem wyżej, komercyjne sukcesy nie były celem zespołu (nawet bym powiedział, że brak komercyjnych sukcesów był tym celem Icon_wink2 ). Na pewno jednak zespół wkrótce po debiucie zdobył sobie wielkie uznanie u innych muzyków (słynna jest opowieść, jak to Fripp spotkał Hendrixa i ten powiedział do niego: "uściśnij moją lewą dłoń. Jest bliżej serca"), a także zagorzałych fanów, może nie licznych, ale takich "na zawsze".

Ciekawostka 2: związana nie z tym utworem, tylko z płytą. Dziwny przypadek (?) wczoraj zacząłem tu pisać o debiucie KC. Wieczorem oglądałem na Zone Europa bardzo przyjemny, romantyczny film z Cage'em i Bridget Fondą. Kiedy się skończył, zostawiłem TV włączone na reklamach, wyszedłem do kuchni, chyba na chwilę do kompa, do łazienki, etc. Wracam po jakimś czasie do pokoju z TV, patrzę: jakiś film z Ricci i Gallo. Oglądałem kilka minut (jakieś sceny w kręgielni), ale nie sczaiłem za bardzo o co chodzi, wyszedłem znowu na parę minut, wracam. Patrzę: Ricci stepuje do dźwięków "Moonchild" Crimsonów! Icon_surprised Myślę sobie: "o kurde, wyłączam, będzie trzeba to obejrzeć od początku, bo to może być niezły film!" (na razie zorientowałem się tylko, że jest to jakaś alternatywa, a jak usłyszałem TĘ MUZYKĘ, to stwiedziłem, że absolutnie alternatywa Icon_smile2 ).

Ale "Moonchild" w BTW nie ma, nie wyrównuje rekordu Abbey Road Icon_wink2 . A płyt z 4 kawałkami będzie całkiem sporo (z 5 - jeszcze chyba tylko 1, ale nie w tej części).

[Obrazek: jswidget.php?username=Miszon&num...gewidget=1]
13.09.2012 12:20 AM
Znajdź wszystkie posty użytkownika Cytowanie selektywne Odpowiedz cytując ten post
Odpowiedz 


Wiadomości w tym wątku
RE: Bezustanny Top Wszechczasów - odsłona I.1. - Listoholik - 21.04.2012, 11:53 AM
RE: Bezustanny Top Wszechczasów - odsłona I.1. - Miszon - 13.09.2012 12:20 AM

Podobne wątki
Wątek: Autor Odpowiedzi: Wyświetleń: Ostatni post
  Bezustanny Top Wszechczasów - odsłona I.3 (1982-1990) Miszon 162 42 066 15.09.2022 11:42 PM
Ostatni post: Miszon
  Bezustanny Top WszechCzasòw odsłona I.4 (1989-1994) Miszon 17 4 265 15.09.2022 11:10 PM
Ostatni post: Miszon
  Bezustanny Top WszechCzasów Miszon 49 6 587 29.12.2019 02:09 PM
Ostatni post: Miszon
  Bezustanny Top WszechCzasów I.5 Miszon 199 23 654 06.05.2019 08:21 PM
Ostatni post: Miszon

Skocz do:


Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości