O nowościach:
PEARL JAM - AMONGST THE WAVES
Najwyżej notowana nowość to oczywiście weterani sceny z Seattle. Czy mogło być inaczej? Po tak wspaniałym koncercie, którego byłem świadkiem na tegorocznej edycji Gdyńskiego festiwalu. Przed koncertem miałem mieszane uczucia. Z jednej strony Pearl Jam jeden z najważniejszych zespołów w moim życiu z drugiej świadomość tego, że publiczność i sam koncert nie musi być wcale taki wyjątkowy ze względu na specyficzny rodzaj publiczności, która czeka raczej na nowe zespoły takie jak Kasabian (przy okazji też wspaniały koncert). Jednak już po chwili moje obawy zupełnie się rozwiały. Po części dlatego, że Pearl Jam to taki zespół, że podczas grania na żywo porywają publiczność od razu. Dlatego koncert był wspaniały. Nie zabrakło największych przebojów, ale i tych nowych singli z Backspacera . Dla mnie osobiście nie liczyło się co zagrają, bo wszystkiego i tak nie daliby rady, a każdą płytę zespołu znam praktycznie na pamięć dlatego na koncercie podobało mi się absolutnie wszystko.
KLAXONS – ECHOES
Nowy singiel Klaxons chyba nawet lepszy od tego co robili do tej pory. Niesamowite przyjęcie przez polską publiczność. Na tym koncercie straciłem dużo zdrowia. Skoro gra taka gwiazda i to w namiocie to trzeba wepchać się pod scenę. Niestety więcej osób wpadło na ten pomysł i w ten sposób stoczyłem prawdziwą wojnę z tłumem. Po tym występie wiem jednak, że było warto! Klaxons na żywo są fenomenalni. Fenomenalna jest też nasza publiczność. Naprawdę jest fajnie jak widzisz ile dla tych ludzi ta muzyka znaczy. Samo wykonanie „Echoes” też rewelacyjne. Chociaż była obawa, że nowa piosenka może się nie spodobać czy też ludzie nie będą jej znać to jednak publika od razu podchwyciła słowa refrenu. Oby więcej takich koncertów w naszym kraju.
SKUNK ANANSIE - MY UGLY BOY
Był kiedyś taki czas kiedy na zmianą słuchałem płyt Skunk Anansie, Pearl Jam , Hey i Metallici oczywiście. Natomiast kiedy zespołu nie ma tak długo na rynku, naturalnym staje się, że trochę się o nim zapomina. Może nie zapomina, ale po prostu ile można słuchać w kółko trzech płyt! Wiem, że Skin działała solo, ale powiem wprost nijak to do mnie nie przemawiało. Już nawet bardziej podobały mi się duety z Maximem i Iommim. Dlatego bardzo ucieszyła mnie wiadomość o powrocie zespołu. I od razu zasmuciło mnie, że z powodu powrotu przyszykowali naciągacza na kasę czyli „the best of” Niby dwa nowe utwory, ale jak wracać to płytą, a nie takie numery. I teraz moja radość sięga zenitu ponieważ powracają regularną płytą! Po płytach Alice, Stone Temple Pilots teraz i Skunk Anansie! Teraz czekam jeszcze na Soundgarden to byłoby wspaniałe! Na koncert Openerowski trochę się spóźniłem i nie wdziałem wszystkiego i jestem z tego powodu strasznie wkurzony. Tak to jednak czasem bywa, że dobra zabawa na mieście, a potem polu namiotowym może urwać kawałek koncertu. Straszna szkoda, ale i nauka na przyszłość. Nie zmienia to jednak faktu, że koncert był niesamowity, bo przy świetle dziennym kiedy gra się jeszcze trochę gorzej Skin dosłownie porywała publiczność. „My Ugly Boy” to bardzo energetyczny kawałek. I jeżeli ta nowa płyta miałby tak brzmieć to ja jestem za!
BRANDON FLOWERS –CROSSFIRE
Skoro do tej pory było koncertowo to niech koncertowo będzie dalej! Chyba już kiedyś pisałem o fenomenie koncerty The Killers w Krakowie w zaszłym roku na Coke Live. Dla mnie Killersi znaczyli już od pierwszego singla bardzo wiele. Kiedy pierwszy raz usłyszałem „Somebody Told Me” jeszcze na początku 2004 roku od razu wiedziałem, że ten zespół będzie wielki. I niezależnie od prasy jaką miał i tego jak ludzie oceniają muzykę grupy o wielkości grupy zaświadczyć może ten polski koncert. Kiedy przyjechali do Polski na początku kariery jako suport U2 nikt ich nie znał i wszyscy czekali na główne wydarzenie wieczoru, a ich występ przeszedł bez ech, co bardzo mnie zdenerwowało. Natomiast jako główna gwiazda wieczoru zagrali koncert roku w Polsce! Ludzie jak szaleni bawili się od pierwszej do ostatniej minuty. I absolutnie znali wszystkie teksty na pamięć. Dlatego chóralnym śpiewom nie było końca. Duża w tym zasługa właśnie Brandona Flowersa, który małymi acz specyficznymi i bardzo sugestywnymi ruchami na scenie potrafi wprawić publiczność w trans. Nie da się tego jednak do końca opisać taki koncert trzeba po prostu przeżyć.
Skoro tyle było o fenomenie The Killers to jasnym jest, że nie mogło zabraknąć na mojej liście solowej propozycji Brandona. Utwór przypomina bardzo dokonanie macierzystej grupy, jednak jak sam artysta przyznaj chciał po prostu zrobić coś sam i dać kolega trochę przerwy. Jak zwykle wspaniały tekst i niesamowita linia melodyczna, refren podzielony na dwie części. Część energiczna zaraz po przejściu oraz melancholijny wyciszenie. Jednym słowem typowy Flowers. Dodatkowo w teledysku jedna z moich ulubionych aktorek (Charlize Theron). Polecam warto obejrzeć ciekawy teledysk. Trochę nawet śmieszny.
No i na koniec musze przyznać, że i w tym roku na Coke Live doczekamy się niesamowitego koncertu Muse, który przyćmi jak The Killers „Openerowe” gwiazdy. Będzie jednak ciężko pokonać Pearl Jam , Kasabien czy Klaxons, ale zobaczymy. Wiele sobie obiecuje po Coke bo oprócz Muse bardzo cieszę się z tego, że zaproszono też Panic! at the Disco oraz The Big Pink! Zapowiada się wspaniale!!!!!