#33 HAT-TRICK, BESKIDY, PUCHAR
Robert Lewandowski ustrzelił swojego pierwszego hat-tricka w Barcelonie. Drugi Polak z takim wyczynem w lidze hiszpańskiej po Janie Urbanie. Obecny trener Górnika Zabrze ma ostatnio całkiem dobry czas, więc pewnie zbytnio się tym nie przejął, a znając jego uosobienie to prawdopodobnie ucieszył pod nosem, że już tego rekordu nie musi dzierżyć.
Dlaczego dziś tak nietypowo od wielkiej piłki zaczynam?
Bo każdy strzela takiego hat-tricka, na jakiego w życiu sobie zasłużył.
Na początku roku trzy gole w jednym meczu w Serie A strzelił nawet Szymon Żurkowski. Zrobił coś, co nie udało się Bońkowi, Koźmińskiemu, Zielińskiemu, Milikowi, Piątkowi.
Ja też w niedzielę ustrzeliłem swój swoisty życiowy hat-trick.
Nie powiem, podświadomie na to czekałem i byłem pewien, że to w końcu się stanie, czekałem na ten wyrok ze specyficznym rodzajem nadziei.
Po raz trzeci, od kiedy moje jeżdżenie na mecze ma jakiś sformalizowany charakter wybrałem się na mecz, którego nie było.
Za pierwszym razem na miejscu zobaczyłem, jak zawodnicy gości pakują się już do autokaru. Dąb Nagłowice przyjechał na mecz bez ważnych badań lekarskich, sędzia słusznie nie dopuścił do zawodów.
W drugim przypadku nie doczytałem, że mecz ze względu na stan murawy (to była już późna jesień) został przeniesiony w inne miejsce, na sztuczne boisko na drugim końcu Warszawy.
Prawie 5 lat czekałem na trzeci akt.
W końcu się wypełniło.
Mogłem poczuć się jak Urban w Madrycie, jak Żurkowski czy jak Lewy, albo jak zmarły kilka dni temu Marek Czakon, który był pierwszym polskim królem strzelców w innej europejskiej lidze niż nasza (to nic, że to była Finlandia, gość w pucharach strzelił 3 gole Romie, cześć jego pamięci).
Tym razem to akurat ja w tej historii byłem najbardziej winny. Trampkarski błąd - mogłem wcześniej się zorientować, że Jura Niegowa wycofała z rozgrywek rezerwy i wiosną już nie grają. Z drugiej strony w takiej sytuacji portal 90minut też nie powinien uwzględniać tego spotkania w dziennej rozpisce meczów rozgrywanych w danym województwie, tylko od razu wpisać walkower.
Orły Kusięta mają bardzo fajny, leśny obiekt. Może kiedyś będzie mi dane zobaczyć tam jakiś mecz, tym razem nie wyszło.
Na szczęście to Jura, więc miałem co robić z nadmiarem wolnego czasu, pokręciłem kilometry drogami, na których nie było mnie od paru lat.
Wraca forma, być może jednak w przyszłym roku będę gotów na duże wyzwanie.
Wracając, miałem kilka opcji do wyboru, wybrałem tę najbliżej domu, by kilometrów zostało już niewiele.
Łącznie pękło ich tego dnia 108, choć nie miałem w planach przekraczania setki.
12/2024, Warta Pławno - Iskra Mokrzesz 2:1, 28/04/24, 17.00, Klasa B, Częstochowa I
---
A dziś zaczęła się majówka, pierwsza od 3 lat niepiłkarska, a przynajmniej nie w takim wymiarze, w jakim bym chciał.
Powrót w góry po blisko 4 latach przerwy. A właściwie to mój debiut w Beskidach, bo tak dziwnie wyszło, że jeszcze mnie tu nie było.
I sam jestem ciekaw, na co mnie stać.
Nie mam żadnej napinki, przyjechałem tu przede wszystkim odpocząć.
A zacząłem jak to ja, w swoim stylu.
Na początek
13/2024, Kuźnia Ustroń - LKS Tworków 2:0, 01/05/24, 12.00, IV liga, śląska II
Uwielbiam klimat górskich obiektów, tam inaczej się oddycha. No i te widoki.
Stadion Kuźni wskakuje na moje górskie podium, tuż za boiskami klubów Nelson Polańczyk z widokiem na Solinę i KS Zakopane z widokiem na Giewont.
Adrian Sikora ma dziś 44 lata, pojawił się na placu na ostatnie 20 minut. Gola nie strzelił, wynik ustalono przed przerwą.
Szybki obiad i cel numer dwa na pierwszy dzień majówki.
Ireneusz Jeleń na dziś lat 45, jest grającym prezesem Piasta Cieszyn i występuje w tym klubie razem ze swoim synem (który strzelił dziś gola po asyście ojca).
Mocno się postarzał, ale choć sylwetka już nie ta to nie można powiedzieć, że się zapuścił.
Dawnej szybkości już oczywiście nie ma, dziś gra jako playmaker.
Człowiek orkiestra, który postawił swój pierwszy klub na nogi i wyprowadził go z klasy B do okręgowki. Widać, że piłka ciągle daje mu radość.
Kocham takie historie, gdy piłkarz po dużej karierze wraca do domu i robi coś dobrego dla lokalnej społeczności.
14/2024, Góral Istebna - CKS Piast Cieszyn 3:2 (3:1), 01/05/24, 16.00, klasa okręgowa, śląska VI (Skoczów-Żywiec)
Dopełnieniem tego tryptyku występów byłych reprezentów Polski w niższych ligach miał być 4 maja mecz Karkonosze Jelenia Góra - LKS Goczałkowice Zdrój, ale nie będzie.
Okazałem się osłem z geografii - wydawało mi się, że Jelenia Góra jest bliżej. Pierwotnie z upływem majówki zamierzałem się w tamtym kierunku przemieszczać, ale ostatecznie wybrałem stacjonarny pobyt w mateczniku Adama Małysza.
Jest jednak dla mnie bardzo ważne, by zobaczyć jeszcze na boisku Łukasza Piszczka, symbolicznie żegnając mój schodzący ze sceny rocznik 1985, więc zarezerwowałem sobie w kalendarzu na czerwiec wyjazd do Kluczborka, to być może będzie ostatni mecz Łukasza w ogóle...
A tu plan mam raczej prosty.
Jutro od świtu góry i powrót do bazy na finał PP.
3 maja góry i pewnie trochę radia.
W sobotę być może sprawdzę, jaki jest poziom w 4 lidze słowackiej.
A w niedzielę w drodze powrotnej chciałbym spełnić jedno ze swoich marzeń i wreszcie obejrzeć mecz C-klasy, Rybnik i Racibórz jeszcze dają takie opcje.
--
Jutro finał Pucharu Polski.
Zdrowa zazdrość. Chyba właśnie to czuję, gdy myślę teraz o kibicach Wisły i Pogoni.
Cieszcie się tym dniem, po prostu.
I wejdźcie na ten stadion, nie bądźcie jak wiadomo kto.
Ale jutro pewnie stanie mi gula w gardle.
Tak, wiem że nic nie jest dane raz na zawsze.
Ale tamtych wspomnień nikt już nigdy nie zabierze.
Odpaliłem sobie wczoraj po spakowaniu torby skróty dwóch pierwszych finałów Rakowa (ostatniego nie, wciąż boli...).
Pierwszy pandemiczny, przed ekranem, grany w Lublinie.
Przeżywany w samotności, na jakimś co chwilę wieszającym się na tablecie playerze.
Byłem zły, że Raków gra finał właśnie z pierwszoligową Arką.
Nigdy nie graliśmy takiego meczu, a tam jeszcze trzeba było zderzyć się z rolą faworyta.
Dodatkowa presja, łatwiej być underdogiem.
Gdy pilkarz Arki strzelił gola centrostrzałem pomyślałem sobie, że to się nie dzieje.
Można przegrać, ale nie tak. Nie po takim golu.
Wtedy grający wówczas fatalny mecz Ivi wziął sprawy w swoje ręce i w końcówce sam to odwrócił.
I choć przez większość tamtego meczu go przeklinałem, to od tego dnia kocham go miłością dozgonną.
Drugi raz uszate trofeum Raków podniósł już na Narodowym.
Zostałem na niego wyrwany praktycznie siłą z mojej ówczesnej życiowej matni.
I tego dnia na pewno nie zapomnę do końca swoich dni.
---
Jutro będę kibicował Pogoni.
Głównie dlatego, że ze względu na medialną aktywność prezesa nie umiem mieć sympatii do dzisiejszej Wisły i całego tego hiszpańskiego Erasmusa.
A jutro na jej miejscu powinien być Widzew, który w Krakowie został ordynarnie skręcony.
Paprykarze, zróbcie to.
Przede wszystkim dla Roberta Dymkowskiego, który jutro będzie na stadionie.....
https://weszlo.com/2024/05/01/robert-dym...n-choroba/
Dla Grosika, choć on akurat zrobi to sobie sam.
Wrócić na koniec do domu i... Ta historia po prostu nie ma prawa skończyć się inaczej.
I też poniekąd dla mnie, bo bardzo jestem ciekaw jak smakuje pomidorowa z paprykarzem.
---
Odpowiedzialność za swoje słowa.
Z tym w dzisiejszym świecie jest różnie, ale jednak są jeszcze tacy, którzy ją ponoszą.
W styczniu jeden z użytkowników twitera, niejaki Janek rzucił tekstem, że jeśli jakiś bramkarz strzeli w rundzie wiosennej gola, to pójdzie na stadion jego klubu na pieszo.
1 kwietnia to niby zawsze Prima Aprilis, ale w tym roku życie postanowiło tego dnia przejść grę.
Gabriel Kobylak strzelił gola z ponad 70 metrów w meczu z Puszczą Niepołomice, a Janek miał furę szczęścia, że wylosował mu się Radomiak (spod Sandomierza gdzie mieszka to względnie blisko, mógł się trafić Szczecin czy Białystok).
Podróż zajęła mu 3 dni, przy okazji rozkręcił zbiórkę charytatywną i zebrał trochę pieniążków dla chorego chłopca.
Na koniec wystąpił w Canal Plus i dostał koszulkę od bramkarza Radomiaka.
Tą akcją zainspirował innych użytkowników do składania podobnych deklaracji, a sam zobowiązał się, że jeśli Puszcza utrzyma się w Ekstraklasie, to pojedzie do Niepołomic na rolkach.
Warto promować takie akcje.
I warto wierzyć, że do takich ludzi dobro kiedyś wróci.