Jak co roku i w tym roku podsumowałem rok na A.40 -- końcowe wyniki znakomicie odzwierciedlają to, czego słuchałem najwięcej i najchętniej. Tym razem wyszło tak, że zdecydowanie dominują panie -- Noname, Kadhja Bonet, Kacey Musgraves, Rosalía, Janelle Monáe i Ravyn Lenae (w tej kolejności, niemal zbieżnej z tą listową) -- to one zrobiły mi rok 2018. Jak zwykle gatunkowo dominowało R&B, nieco dalej uplasowała się americana i hip-hop; indie i elektronika były u mnie w minionym roku w odwrocie.
Masz jakąś uporządkowaną listę na spotify? Tak, bym mógł top 20 przesłuchać w Aucie. Ta o nazwie 2018 i suplement 2018 jest uporządkowana wg nieznanego mi klucza.
nie mam, tamte plejlisty to nie podsumowanie listy, ale roku -- odpowiednio albumów (w kolejności) i suplement to piosenki uzupełniające pierwsze zestawienie bez kolejności
Dziś do Kawy Nicole Atkins - to, że ludzisz retro widać, jak oceniasz stare filmy. Jesteś trochę wkurzony, że nie mogłeś żyć w tamtej epoce i cieszyć się powstawaniem piosenek w tym okresie. Wyczuwam ten sentyment. Dlatego Nicole znajduje się tu gdzie sie znajduje. Piosnka bardzo ładnie zaśpiewana i zagrana. Z łęzką w oku. Piosenka mogłaby pójść w stronę Piece of My heart, bo tak można wyczuć po każdorazowym krzyczeniu "crazy, crazy, crazy" ale pozostaje w tonie ballad Rickiego Nelsona, jest przykryta kołderką melancholii, smutku. Piosenka poetyvka, gdzieś tam echa południowych stanów amerykańskich, trochę operowej dramatrurgii. Czuć, że to nie jest piosenka napisana do kotleta. Dobrze się to zaczyna. 3,75/5,0
dziobaseczek napisał(a):Jesteś trochę wkurzony, że nie mogłeś żyć w tamtej epoce i cieszyć się powstawaniem piosenek w tym okresie
nie, nie jestem; nigdy nie byłem "wkurzony"; kiedyś, owszem, myślałem o muzyce przełomu lat 60. i 70., że jest lepsza od współczesnej i żałowałem, że nie mogę nią żyć na bieżąco, ale już od dawna tak nie myślę; atkins czerpie z klasycznego country soulu, ale nie widzę tego jako kalki czy stylizacji, a raczej jako kontynuacji całkiem żywej stylistyki; no i, jak zauważyłeś, są w tym wszystkim prawdziwe emocje i sytuacje, bo to utwór o tym, co zrobić ze sobą po rozstaniu
Kacey Musgraves - kolejna pozycja. Popy Dziewczęco kobiece, jakie są zdecydowanie bliskie mojemy sercu. Łaskawy dla uszu i niewymagajacy wysiłku, ale jednocześnie przeuroczy i pozytywnie nakręcający. Przypomina mi bardzo bardzo lubianą przeze mnie (choć mocno lewicujacą w poglądach) Ralph, czy też bije w tony typowe dla Fickle Friends. Także trafiłeś mocno w mój muzyczny punkt G, który notabene kiedyś niekoniecznie nim był 3,8/5,0 Na tapetę przy okazji wziąłem siobie Oh, What a World inną jej piosenkę z czystej ciekawości (wybór przypadkowy). Tu już mamy do czyniania z popem ale mocno flirtującym z country. Co nie zmiania fakty, że piękna frazą klawiszy, śliczne zawodzenia prerdysponują tę piosenkę do przeboju w kręgach entuzjastów balladowego popu z duszą. 3,7/5,0
Steve Lacy, "Dark Red" - na dziś. Okazało sie, że już słuchałem tego wcześniej z playlisty SaG's Indie Electro Rock Playlist March 2017 - W takich przypadkach przydaje się last.fm.
Oczywiście piosenka jest świetna i utrzymana w klimacie dzisiejszego SAG. Czyli trochę soulu, trochę prince'opwego gitarowego poprocka, szczypta klasycznego indiesriendie w typie Lo-fi. Trudno powiedzieć, dlaczego nie poradziła sobie na liście. Może trafiła na wyż demograficzny w poczekalni 3,8/5,0 Dla podrasowania sobie południa losowo wybrałem kawałek Ryd i Some - Oba bardzo udane. Obie po 3,3/5,0
Sophie, "Immaterial" - Czasem trafiam na takie piosenki a one trafiają do mnie. W tym przypadku sądzę, że jest całkiem nieźle - piosenka jest przebojowa, skoczna, ma niezłą melodię - jest jakis pomysł na hit. Tytuł i sposób śpiewania przywołuje mi taki miks Charli XCX, Kero Kero Bonito, A. G. Cook, Może Grimes. Oczwywiście mozna się zżymać, że to strasznie namolne rytmicznie i po dwóch takich piosenkach panicznie potrzeba czegoś z innej bajki. Ale per saldo - bardzo mi się ten kawałek podoba 3,4/5,0 . Natomiast Ponyboy i Vyzee - losowy inny kawałek - jest kompletnie zdala od mojego świata 1,7/5,0 i 0,65/5,0 . Po ich przesłuchaniu - postanowiłem posłuchać szumu chłodni wentylatororej - bo takową posiadam za moim oknem
prz_rulez napisał(a):Kolderka melancholii... Dziobas poeta! A to Ci dopiero.
nie wiem, jak to interpretować
dziobaseczek napisał(a):Natomiast Ponyboy i Vyzee - losowy inny kawałek - jest kompletnie zdala od mojego świata
nie byłby to na pewno też moje typy -- choć oba były na mojej liście; mimo wszystko na nowym krążku nacisk jest na nieco inne brzmienie i to też promieniuje na wciąż popowe "immaterial"
cieszy, że steve lacy i kacey przypadli Ci do gustu; jestem trochę zaskoczony, zwłaszcza przy musgraves -- tym bardziej zastanawia mnie, dlaczego Twoja lista jest zdominowana aż do tego stopnia przez indie pop z zamiłowaniem do schematów melodycznych z lat 80.
AKT! napisał(a):Twoja lista jest zdominowana aż do tego stopnia przez indie pop z zamiłowaniem do schematów melodycznych z lat 80
Są różne tematy. Ale ostatnio na topy łatwiej dobić się indiepopom. Taki okres. Jeszcze kilka lat temu proporcje mogły być zupełnien inne.
Na śniadanie dziś Madison McFerrin, "Insane"- zaczyna się nietypowym motywem wokalnym a capella i początek okazuje się być ciągiem dalszym. Rozkręca ta piosenka tak długo, że chyba ponad moje siły. Jest bardzo monotonna, minimalistyczna i jednowymiarowa. Natomiast namiętnie zaśpiewana i wisi tam jakaś erotyczna aura. Natomiast ma prawo się podobać - bo jest to profesjonalny produkt z duszą. Genialnie zaśpiewana (głos - wspaniały). Natomiast nie potrafię tego kupic w całości 2,55/5,0 Poten łypnałem na internety i inne piosenki. I wszystko jasne - córka Bobb'yego. Słyszalne powinowactwo aż nadto. Potwierdza to No Time to Lose. Znaczne lepsza. Bardziej w klimacie soulowym niż popowym. 2,80/5,0
Lake Street Dive, "Good Kisser" - Znów kobiecy głos i mimo, że może uchodzić za bardziej konwencjonalne - od razu odetchnałem z ulgą. O lile ja się rozmarzam przy 80 - to ty przy 70 3,35/5,0 Także losowo wybrane You go down smooth - bardzo roztańczone, zabawne trochę funky. Głos wokalistki głeboki i przejmujący (z resztą nie tylko głos - uroda i inne aspekty też) - Kawał dobrego popu 3,4/5,0
rozmarzam się w 70., to prawda, ale 80. też mi się zdarza
lake street dive to trochę mój wentyl bezpieczeństwa, bo, tak jak napisałeś, nie ma tu niczego odkrywczego, ale po prostu lubię tę konwencję połączenia soulu, country, rocka, bluesa i americany w jakimś takim tradycyjnym popowym kotle i wokalistka jest znakomita, czasem prześpiewuje trochę, ale zwykle robi robotę
a madison wszystko śpiewa a cappella, ale ponoć tylko dlatego, że tak czuje się najlepiej, a nie dlatego, że próbuje się wpisać w dziedzictwo ojca, to wyszło przy okazji
Rosalía, "Malamente" - Trzeba stanąć na rzęsach, by śpiewając po hiszpańskie piosenki z orientalnymi elementami przekonać dziobasa. Pani Rosalia staje na rzęsach, by nie przekonać. Antydziobasowa piosenka. Jęki, stęki, ani melodii, ani pomysłu, ani emocji, ani dynamiki. Szerokim łukiem. 0,90/5,0
Janelle Monáe - Don't Judge Me - Dużo o niej słyszałem - ale jej właściwie niewiele. Sądzę, że jest to bardzo wartościowa muzyka i zupełnie zasłużenie spotyka się z taką euforią sądząc po tej piosence. Bardzo ładna melodia, słodycz w idealnych proporcjach, bardzo subtelny kawał popsolu. Trochę zbyt wygładzone może, trochę zbyt tradycyjne. Ale podejrzewam, że gdybym tego słuchał bardzo późnym wieczorem a nie do kawy - odiór byłby jescze mocniejszy. Podobnie jak Jessie Ware Pani Janelle doskonale wie, gdzie znajduje się dziobasowy punkt G 3,65/5,0
Kurczę, jakoś nie zwróciła mojej uwagi ta Noname wcześniej, a teraz po pełnym odsłuchu płyty aż wrzuciłem coś od niej na listę. Wstyd, że dopiero teraz.
Jeszcze lepiej wypada "Sticky", jakie to jest wyważone! Tę panią również muszę wziąć na dłuższy przebieg.
Niestety Rosalíe, podobnie jak dziobasa, mię niczym nie przekonała. :/ Tylko, że mi podobne klimaty na ogół mają szanse się podobać.
Pięknie dużo Janelle i Kacey. "Mother Maybe" pomimo lichego wyniku u mnie zasłużenie na podium.
Jeneralnie tak z kilkanaście utworów od Ciebie podpatrzyłem przez rok.
Do całości zestawienia ciężko mi się odnieść naraz więc może niech będzie tyle. : p Ogólnie jak co roku ciekawie - nietypowo i jakościowo.
Prace nad nową Muzyczną Galaktyką trwają. Żegnaj phorum.pl, witaj niezależności!
dziobaseczek napisał(a):Rosalía, "Malamente" - Trzeba stanąć na rzęsach, by śpiewając po hiszpańskie piosenki z orientalnymi elementami przekonać dziobasa. Pani Rosalia staje na rzęsach, by nie przekonać. Antydziobasowa piosenka. Jęki, stęki, ani melodii, ani pomysłu, ani emocji, ani dynamiki. Szerokim łukiem. 0,90/5,0
a to ciekawe podejście, bo ja się raczej spotkałem z powszechną opinią, że wpada w ucho -- fakt, że bazuje na rytmie, nie na linii melodycznej, ale zwrotki są bardzo śpiewne -- może to przez to, że to zaśpiewy w stylu cygańskiego flamenco i zwyczajnie ci nie siadło, bo to jednak specyficzna rzecz
Artur.O napisał(a):Kurczę, jakoś nie zwróciła mojej uwagi ta Noname wcześniej, a teraz po pełnym odsłuchu płyty aż wrzuciłem coś od niej na listę. Wstyd, że dopiero teraz. Icon_razz2
hej, ja tak miałem z poprzednią jej płytą, że ją dopiero odkryłem w grudniu! lepiej późno niż wcale -- zawsze
Artur.O napisał(a):Jeszcze lepiej wypada "Sticky", jakie to jest wyważone! Tę panią również muszę wziąć na dłuższy przebieg.
ona się dopiero rozkręca, to jej najlepszy numer jak dotąd, a poprzednie epki były mniej interesujące, ale powinna w tym roku wydać longplay, więc będzie sposobność!
Artur.O napisał(a):Jeneralnie tak z kilkanaście utworów od Ciebie podpatrzyłem przez rok.
widziałem, widziałem, cieszę się, że jakoś coś z tego sobie wyłuskałeś; ja też zaglądam do ciebie
Artur.O napisał(a):Do całości zestawienia ciężko mi się odnieść naraz więc może niech będzie tyle. : p Ogólnie jak co roku ciekawie - nietypowo i jakościowo.
Ravyn Lenae - Sticky - na kawę popołudniową. Kawałek spodobał mi się. Ciekawie został zaśpiewany, bardzo dobrze poklejony rytmicznie, ładnie pracuje sekcja basowa a także sekcja gitary rytmicznej. Piosenka w swojej naiwności jest bardzo urzekająca. Takich piosenek zdarza mi się sporo poznawać, ale faktycznie jest to pozycja godna 7 miejsca w podsumownaiu roku. Z pewnością też będę baczniej przyglądał się tej wokalistce 3,80/5,0
Diddy Bop - Nonane - Kiedyś, w podstawówce bardzo się epatowałem takim graniem. Żeńskie rapowanie nie było mi obce. Solidne R&B też chętnie degustowałem. Podsłuchiwałem SaltNPepa czy En Vogue z jednej strony - Surface czy BoysIIMen z drugiej. Dlatego też sądzę, że piosenka ma w sobie dużo uroku. Szczególnie melodyjny refren. Nie przeszkadza mi też rapowanie. Jest dyskretne i spokojne. Choć osobiście wolałbym by proporcje śpiewanie / rapowanie były przeważone w stronę tego pierwszego. W tle snują się - to klasyczne wokalizy, to ładny temat przewodni. Rzecz godna polecenia 3,15/5,0
Numer 1 - Shadow Man czyli ta sama ekipa co przed chwilą. Czarne brzmienia w wydaniu esencjonalnym. Takie creme de la creme. Tu muszę przyznać, że głos wokalistki nieco mnie zmęczył - co nie jest dobrym prognostykiem w kontekście np. przesłuchania całej płyty. Noname mają wielka broń - świetne motywy tła połączone z delikatnym nuceniem soulowym. To niesie tę piosenkę i powoduje, że z pewnością mozna na żywo ją silnie uplastycznić i poddać improwizacji. Osobiscie Diddy Bop podobał mi się bardziej. Choć oddaję szacun - kawał znakomitej roboty - szczególnie już bardziej dziobasowa końcówka, pełna dostojeństwa i soulowego, a momentalnie wręcz jazzowego rozmachu2,65/5,0
Kadhja Bonet z 3 miejsca - pochód basowy został najpewniej nagrany z 50 lat temu. Bałem się, że piosenka bedzie zbyt archaiczna. Ale ten śpiew w okolicach 1:15 bardzo mnie ujał. Może być z tej Pani ktoś wielki. Sądzę, że ma papiery na wokalistkę totalną. W mojej ocenie musi jednak sięgać po śpiewy z rejonów mostka, refrenu, czy końcówki kosztem konwencjonalnego spiewu z canto. 3,3/5,0
Noname to ona, raperka, jedna, sama, choć ma wierną ekipę współpracowników -- producentów, raperów, wokalistów -- wszystko na jej płytach wynika ze wspólnej synergii
Bonet jest jedyna w swoim rodzaju, jeśli chodzi o łączenie retropsychodelii z neo-soulem i kameralnymi aranżami. To moja płyta roku zresztą, jak się potem okazało. Dzieliłem się nią tu na forum, ale nie znalazła uznania miłośników Voovoo i Lao Che. Ale dziękuję, cieszę się, że dostrzegasz w tej muzyce wartość