(06.09.2013 03:29 PM)saferłel napisał(a): Występ Pet Shop Boys okazał się "zaledwie" zwieńczeniem trwającego od 4 do 6 września mini-zlotu forum (ile to już ich było?), bowiem towarzyszyło mu wiele pobocznych i równie atrakcyjnych wydarzeń.
Nie lubię chodzić sam na koncerty, zawsze patrzę na nie też przez pryzmat wydarzenia towarzyskiego (choć nie zawsze mogę), więc miło mi coś takiego przeczytać
(06.09.2013 03:29 PM)saferłel napisał(a): Moi współtowarzysze nie byli tym faktem zachwyceni, natomiast ja zupełnie nie przejmowałem się perspektywą spędzenia najbliższych 10-12 godzin na świeżym powietrzu.
Ja też, ale w nocy miałem już inną perspektywę :/
(06.09.2013 03:29 PM)saferłel napisał(a): Oczywiście obowiązkowo wyznaczyliście trasę reprezentatywną ul. Bohaterów Monte Cassino, gdzie musieliśmy m.in. odmówić zaproszenia na striptiz - a w zasadzie to z rozbrajającą szczerością (aby zaoszczędzić każdej ze stron czasu) przyznałem, że nikt z nas nie ma jeszcze 18 lat i lepiej będzie jeżeli już sobie pójdziemy
Gdyby to pani rozdająca ulotki się rozbierała, to bym chętnie poszedł
, no ale jak sam wtedy zauważyłeś, w życiu nie ma tak dobrze.
(06.09.2013 03:29 PM)saferłel napisał(a): Z małymi problemami, ale trafiliśmy na miejscu, dyskutując po drodze m.in. o tym dlaczego muzyka Autechre i Underworld nie jest szeroko akceptowana podczas tzw. "muzycznych wieczorków"
I noc stała się jeszcze bardziej "dark and long"...
(06.09.2013 03:29 PM)saferłel napisał(a): Cennym newsem dla mnie okazała się również wiadomość o przyjeździe do Polski w przyszłym roku duetu OMD
Służę uprzejmie
na razie zaanonsowano bodaj czworo wykonawców, ale ma być ich chyba więcej, więc nie wiem, ile nasi idole dostaną czasu. Zobaczymy, na ile poważnie do sprawy podejdzie sam zespół.
(06.09.2013 03:29 PM)saferłel napisał(a): Ta biletowa karuzela umożliwiła mi zwiedzenie słynnego "zieleniaka" oraz siedziby wspomnianego Dziennika Bałtyckiego..
Czy on taki słynny.... na pewno charakterystyczny.
(06.09.2013 03:29 PM)saferłel napisał(a): Droga na Ergo Arenę byłą długa i kręta. Kilka razy zabłądziliśmy pośród wąskich uliczek sopockich osiedli, ale ostatecznie udało nam się dostać w okolice hali jakąś okrężną, polną i chyba rzadko uczęszczaną drogą.
Polno-leśną
(06.09.2013 03:29 PM)saferłel napisał(a): I to wszystko w wykonaniu ludzi niby inteligentnych, niby tworzących m.in. trzon podsumowania wszech czasów w tej stacji.
No właśnie - to żenujące, że ludzie, którzy używają się za ostoję kultury, zachowują się tak niekulturalnie.
(06.09.2013 03:29 PM)saferłel napisał(a): Zresztą sam pan Piotr nie owijał w bawełnę i powiedział, kto tak naprawdę rządzi w Trójce, i jaka muzyka uważana jest za tą uprzywilejowaną.
Długie swetry
Cokolwiek to jest.
(06.09.2013 03:29 PM)saferłel napisał(a): Ubrana w piękną wieczorową suknie wyglądała raczej na bywalczynie oper czy teatrów
Ludzi, tak jak pisze Paweł, było mało, więc szybko przykuła mój wzrok i nie miałem pojęcia, że to ktoś czekający na koncert, bardziej byłbym skłonny uwierzyć, że jakaś hostessa albo akwizytorka (przede wszystkim chodzi mi o mało pop-koncertowe szpilki). Nie wiem dlaczego parskneła śmiechem na moją uwagę, że "pięknie jej w czerwonym", przecież to szczera prawda
(06.09.2013 03:29 PM)saferłel napisał(a): Po raz pierwszy pojawili się też tancerze - młoda para przebrana w maski minotaurów/byków/kozłów (niepotrzebne skreślić), prezentująca choreografię do ekspresyjnej i niezwykle dramatycznej ścieżki z baletu.
Na początku mi się wydawało, że to byli dwaj faceci - uroki oglądania koncertu bez okularów
Podziwiam wygimnastykowanie tej pary i cierpliwość do kostiumów - pewnie nieźle się pocili w garniturach
(06.09.2013 03:29 PM)saferłel napisał(a): Setki przeszywających ciało zielonych laserów przypominały wymierzone w widzów celowniki broni snajperskiej i przyprawiały (przynajmniej mnie) o szybsze bicie serca.
Mnie też, przypomniałem sobie ten moment na Selectorze, bodaj podczas koncertu Factory Floor.
(06.09.2013 03:29 PM)saferłel napisał(a): Półtorej godziny przeleciały jak z bicza strzelił i przyznam, że nigdy nie czułem takiego niedosytu piosenek, jak właśnie po Pet Shop Boys.
Ja też! Wpadłem w taki trans, że mogłem w nim trwać do rana, byleby tylko dalej grali...
(06.09.2013 03:29 PM)saferłel napisał(a): Ten drugi skulił się gdzieś w głębi i nawet nie raczył odezwać się do nas słowem, ale z Neilem udało mi się wymienić kilka zdań, chociaż w sumie to ja mówiłem, a on tylko dziękował, ale widać było, że jest skupiony na tej pogawędce.
Szczęściarz.. No ale zasłużyłeś na tę chwilę
(06.09.2013 03:29 PM)saferłel napisał(a): W drodze powrotnej trochę pobłądziliśmy i zrobiliśmy kilka rundek wokół Sopotu....a może to już Gdynia była bądź Gdańsk ;P
Zapewniam Cię, że to był Gdańsk
(06.09.2013 03:29 PM)saferłel napisał(a): Najpierw Mariusz, potem ja, Artur i Kordian, który mógł pozwolić sobie na większy komfort w doborze środka transportu, wracając do rodzinnego Sztutowa.
Dokładnie - mogłem wybrać każdy środek transportu pod warunkiem, że byłby to autobus
(06.09.2013 03:29 PM)saferłel napisał(a): Podczas występu bardzo często ze sceny padały podziękowania oraz nazwa "Gdańsk" bądź "Sopot".
Co za poprawność polityczna - ktoś musiał im powiedzieć, że hala stoi na granicy obydwu miast
(07.09.2013 01:09 AM)meni napisał(a): - „Słuchaj, a Ci Pet Shop Boys to mają w ogóle jakieś przeboje? Znasz ich, słyszałaś jakąś piosenkę?”
- „Nieee, coś Ty, pierwszy raz się spotykam z tą nazwą.”
Dla takich to przeboje mają tylko Weekend, Toples(s?) i Milano. Plwajmy na lawę i zstąpmy do głębi.
(07.09.2013 01:09 AM)meni napisał(a): - No pewnie, jedni z lepszych z czasów mojej młodości, to Niemcy tak?
Nie, Rosjanie
Mój tata chyba ich nie rozróżnia od Depeche Mode, bo podobna liczba sylab w nazwie
, ale mam nadzieję, że się mylę.
(07.09.2013 01:09 AM)meni napisał(a): No i kapitalne Kordianowe przywitanie: „Jest mój psycholog!”
Chciałem zawołać: "Jest człowiek-jadłospis", ale postanowiłem Ci tego oszczędzić
W ogóle dziś się okazało, że tak się cieszyłem ze spotkania z Wami, że po drodze zgubiłem przybory piśmiennicze z korepetycji
(nie wiem, jak to się stało)
(07.09.2013 01:09 AM)meni napisał(a): Ponoć padł jeszcze tekst o wysokoprocentowym alkoholu, ale to usłyszał już tylko Kordian.
Mówili: "Mamy wódkę", choć niekoniecznie do nas. Mi wtedy w ogóle nie było do śmiechu i ciesze się, ze wybaczyliście mi to faux-pas. Biorąc pod uwagę, że potem łaziłem całą noc po Selectorze, te kilkanaście godzin snu było dla mnie bezcenne...
(07.09.2013 01:09 AM)meni napisał(a): A w drodze powrotnej ze stadionu rozmowa całkiem przypadkowo zeszła na OMD, bo akurat tak wypadło na moim telefonie, że powracaliśmy w rytmach m.in. „Enola Gay”, czy też „Fade to Gray” Visage.
Gdybym tam był z ludźmi z forum.80s.pl pewnie by grali fińskie ballady metalowe i narzekali, że młodzież jest beznadziejna, bo nie szanuje OMD i Visage
Dlatego piszę teraz tu, a nie tam.
(07.09.2013 01:09 AM)meni napisał(a): „Gdyby tu Dziobas był…”
Gdyby tam był, to byś się dowiedział, co to znaczy ziśkiś i miśkiś
(07.09.2013 01:09 AM)meni napisał(a): Ostatecznie musieliśmy się wycofać, bo ochrona zwarła szeregi i trochę się zdenerwowała na nas.
Patrząc po zdjęciach w niechlubnej wkładce do Dziennika Bałtyckiego, odganiał nas chyba nawet sam szef grupy Prestige...
(07.09.2013 01:09 AM)meni napisał(a): zdjęcie
Ale mi garba uchwycili...
(07.09.2013 01:09 AM)meni napisał(a): postanowiłem troszkę pomóc
To musiał być ciekawy widok, ale wtedy byłem zajęty przeżywaniem koncertu na swój sposób i tylko Cię słyszałem, a nie widziałem
(07.09.2013 01:09 AM)meni napisał(a): Zauważyłem również chłopaka z torbą z tegorocznego OFF’a (kurcze jak to czytam to brzmi jakbym był w Katowicach, a przecież to nieprawda), który po koncercie również czekał na autografy od bohaterów wieczoru.
Ciekawe, czy się cieszył z naszego zainteresowania jego torbą? Trochę wątpię
Ale mi się oczywiście włączyły wspomnienia na jej widok.
(07.09.2013 01:09 AM)meni napisał(a): Kapitalnym pomysłem była ta „łóżkowa” kreacja podczas „Love Etc.”, która rozbawiła chyba wszystkich znajdujących się dookoła mnie (pomijając tego pana o którym wspomniałem wyżej).
Mi sie skojarzyła z tymi kartonami z wycięciem na głowę, przy których można sobie zrobić zdjęcia na różnych deptakach
(07.09.2013 01:09 AM)meni napisał(a): Chociaż o tym czy aż tak to fatalnie brzmiało powinni pisać Kordian albo Artur, którzy musieli znosić wszystkie moje zaśpiewy.
Ja też śpiewałem, ale fakt Ciebie lepiej słyszałem niż siebie
Trochę już późno, ale też napiszę kilka słów
To był dla mnie cudowny dzień pod wszystkimi względami - muzycznym, towarzyskim i turystycznym, bo naprawdę schodziliśmy z chłopakami kawał Trójmiasta - we wtorek Główne Miasto, Stare Przedmieście (m.in. pozostałości dawnych bastionów przy miejskiej fosie, nigdy tam nie byłem, bo jak widzieliście, to dość odludny teren), Sopot (na tej ulicy, którą szliśmy wracając z Grand Hotelu, bodaj Chopina, też nigdy nie byłem) i PGE Arenę (z zewnątrz), w środę - Stare Miasto i Muzeum Solidarności oraz pogranicze Gdańska i Sopota, ale to już przez przypadek
Pewnie pretensjonalnie to zabrzmi, ale chyba nigdy Gdańsk mi się nie wydawał tak piękny, chodzenie z innymi ludźmi zmienia perspektywę. Dobrze, że pogoda dopisała.
Bardzo się cieszę, że poznałem Mariusza, ostrzegał mnie wcześniej, że będzie cały czas milczał, było zupełnie odwrotnie
A jak się dowiedziałem, że jeszcze Artur będzie na koncercie i chciałby skorzystać z naszego noclegu, to wręcz eksplodowałem z radości. Spotkanie z tyloma ludźmi o podobnym guście muzycznym to jak wygrany los na loterii. Tym bardziej mi było głupio, kiedy turystyczna sielanka pierwszego dnia omal nie zakończyła się kompromitacją noclegową. Bardzo Wam dziękuję za okazany spokój i poczucie humoru. W ogóle rzadko bywam w tym rejonie miasta, jak widzieliście, jeżeli nie ma się rodziny w szpitalu albo pracy w przemyśle okołoportowym nie bardzo jest tam po co jeździć, stąd to kluczenie po estakadzie (i kultowy już tekst: "Artur, prowadź"
O tym co się działo bezpośrednio przed koncertem napisali już poprzednicy, dla mnie niespodziewane spotkanie z Piotrem Stelmachem też było wielkim przeżyciem, nawet mimo, że nie słucham już za często Trójki, a obrotu spraw z konikiem się także nie spodziewałem (nie wiem, dlaczego skupował tyle biletów bez szans na odsprzedaż, ale to już jego problem
A propos pań w czerwonych sukienkach
- Ukrainka (?) z kwiatami przypomniała mi o pewnej rosyjskiej fance jessie Ware, która jeździ za nią po całej Europie z białymi różami
Dużo tych zaskoczeń, ale mimo plotek o kiepskiej frekwencji nie wyczuwałem także, że nie tylko uda się nam spokojnie wejść do hali, ale też pogadać z Gosią i przywitać sie z Jackiem. Ludzie zwalili się dopiero kilka minut przed 20, może i słusznie, bo koncert nie wystartował punktualnie (podobny zryw miał miejsce na Selectorze, ale o tym napiszę w innym miejscu).
Z mojej perspektywy widziałem głównie dobrze bawiących się ludzi
Po prawej miałem Artura i zadziwiającego energią Mariusza (dwa razy prawie wylądował mi na plecach
, za sobą Rosjan, gdzieś w dali dostrzegałem papierowe czapeczki
, a przed sobą dwóch barczystych facetów, którzy na tyle czesto się ruszali, że z jednym zderzyłem się głową
Tego ponuraka, o którym pisze meni miałem chyba dokładnie po lewej, ale nie miałem po prostu czasem się nim przejmować. Meni mnie telepatycznie dopingował do śpiewania
a muzyka zmuszała do tańca. Tak jak napisałem wyżej, jak skończony idiota zapomniałem włożyć przed koncertem okulary, więc przeklinałem pod nosem, że nie kupiłem biletu na Diamond Circle (chociaż niby za co...), ale to co powinienem był zobaczyć, zobaczyłem
Mogę tylko życzyć Jessie Ware, żeby za kilka lat była w stanie zagrać koncert złożony w takim stopniu z B-side'ów, album tracków i innych rarytasów i wywołała taką euforię. Tzn. jestem świadomy, że to nie była powszechna euforia, byłem zresztą już kiedyś na innym koncercie, gdzie gros publiki chciało usłyszeć góra 5 szlagierów i iść do domu (warszawskie wianki z Europe), ale przez te półtore godziny istniał tylko zespół, muzyka i ja i cudze problemy mnie nie obchodziły.
Gdybym miał podkreślić jakieś konkretne momenty koncertu, to na pewno "Suburbia", bo to był pierwszy wielki hit, jaki zagrali i publiczność zareagowała na niego dużą wrzawą, Leaving, bo się go za bardzo nie spodziewaliśmy, Somewhere, bo mi w ogóle przeleciała ta pozycja w ich dyskografii, a baaardzo mi się spodobało i Miracles, bo tu musiałem podpowiedzieć chłopakom, co jest grane
, tak było też z I'm Not Scared (wolałbym Flamboyant, ale dobrze pamiętam premierę PopArt, bo w liceum wolałem się zajmować premierami muzycznymi, niż nauką :/ wiem, wiem, niewiele się zmieniło...) Cieszyły mnie inwokacje Neila do Polaków, cieszył ekspresyjny balet (chyba tego, że nie mogłem popatrzeć na tancerkę po zdjęciu maski z bliska, żałowałem najbardziej z perspektywy Golden Circle bez okularów
) i interesujące wizualicje. Rozczuliło mnie papierowe konfetti wystrzelone w naszą stronę (pozbierałem trochę i trzymam w bezpiecznym miejscu, chętnie dam jako pamiątkę). A po zakończeniu "Vocal" tylko krótki jęk: "To już?"
O czekaniu na autografy i powrocie niewiele mam do powiedzenia, poza tym, że jadąc do Gdańska nie brałem w ogóle pod uwagę autografów od chłopaków i tylko szkoda, że nie miałem do podpisu nic mniej oczywistego niż okazyjnie kupione Actually, ale od czegoś trzeba zacząć (w końcu to płyta z moją ulubioną piosenka chłopaków, czyli King's Cross, więc chyba nie ma czego żałować
. Ogólnie rzecz biorąc, to był dzień-spełnienie marzeń. Świetna muzyka, świetne towarzystwo (oczywiście mam tu też na myśli nowo poznanych przesympatycznych ludzi z fanklubu), dobra pogoda. Dzięki chłopaki i dziewczyny! W sumie nawet nie muszę tego pisać, ale piszę się na kolejny koncert PSB w Polsce (obym tylko wtedy jeszcze/już w niej był..., ale dobra muzyka i fan zawsze się spotkają