Top wszech czasów — edycja trzecia - Wersja do druku +- Największe forum list przebojów Mycharts.pl (https://www.mycharts.pl) +-- Dział: Personalne listy przebojów (/forumdisplay.php?fid=3) +--- Dział: Listy poszczególnych użytkowników (/forumdisplay.php?fid=4) +---- Dział: A.40 (/forumdisplay.php?fid=80) +---- Wątek: Top wszech czasów — edycja trzecia (/showthread.php?tid=8701) |
- pabloyd - 16.12.2010 12:17 AM Nie, nie, nie. Najlepsza płyta ever, najlepszy z niej utwór, ale nie pisałem że najlepszy utwór ever. - AKT! - 16.12.2010 12:32 AM A no tak, najlepszy utwór z najlepszej płyty wcale nie musi być najlepszym utworem w ogóle... Chyba za daleko się zagalopowałem, ale u mnie już to jest zwykle jakoś tak sprzężone (choć faktycznie nie zawsze i nawet będzie ważny dla mnie wyjątek jeszcze w pozostałej szóstce) No dobrze, to jestem spokojniejszy - pabloyd - 16.12.2010 11:46 AM Już wyjaśniając dokładnie to: nie najlepszy ever, ale w czołówce, bo bardzo lubie utwór ,a płyta to już wiesz. I z tej płyty jest też jeden w czołówce ever czyli I believe in you - AKT! - 16.12.2010 04:28 PM Ooohoo, pabloyd przemówił o swoich ulubionych A już myślałem, że nie mam szans dowiedzieć się niczego więcej do czasu publikacji topu - pabloyd - 16.12.2010 06:05 PM Trochę farby można puścić - AKT! - 16.12.2010 07:33 PM #6. "Africa" by D'Angelo (2000) (#2) Voodoo Jeśli ktoś śledził zeszłoroczny top, to ta pozycja nie była trudna do przewidzenia, w bo top 10 D'Angelo z tym utworem jest już po raz trzeci z rzędu. "Africa" to jeden z najbardziej magicznych utworów, jakie znam, a jednocześnie kwintesencja geniuszu D'Angelo. Mój bezsprzeczny i jednoznaczny numer 1 wśród jego utworów, których wydał przecież całkiem sporo. To subtelna, lekko płynąca melodia, wypełniona hiszpańską gitarą, śpiewem ptaków i delikatnymi uderzeniami czegoś co dźwiękiem przypomina cymbałki na tle dynamicznego bitu oraz przeplatające się z tym pełne i głębokie wokale D'Angelo. To nieprawdopodobne jakie bogactwo muzyczne można budować w oparciu o ludzki głos. Do tego dodać należy mistyczny tekst, a w sferze pozamuzycznej - przyciemnione światła i niebo pełne gwiazd. Inne utwory D'Angelo: #67. (#43) "Spanish Joint" (2000) #171. (â) "Untitled (How Does It Feel)" (2000) #204. (â) "Feel Like Makin' Love" (2000) #332. (â) "Devil's Pie" (2000) #419. (#22) "Bullshit" (feat. The RH Factor) (2006) - AKT! - 18.12.2010 12:57 AM parampampam! - AKT! - 18.12.2010 12:58 AM #5. "Thoughts of You" by Dennis Wilson (1977) (#90) Pacific Ocean Blue Awans jest porywający, największy w całym topie, większego chyba się już nie dało wyśnić. Było kilka horrendalnych spadków, więc oto remedium i przeciwwaga. A za awansem stoi bardzo prosta historia, trochę nie do pomyślenia, ale jednak "Thoughts of You" i "Moonshine" Dennisa Wilsona zamieniły się miejscami, nie w wymiarze stricte topowym, ale ogólnie dla mnie w życiu. W zeszłym roku nieśmiało wprowadziłem "Thoughts of You" jako coś co zapadło mi mocno w pamięć, trochę może jako ciekawostkę, jako towarzysza, a przez rok urosło do monumentalnych wręcz rozmiarów, większych aniżeli "Moonshine" kiedykolwiek. To bardzo smutna muzyka, w opisie youtube'owego linka ktoś napisał, że to najsmutniejsze trzy minuty w historii muzyki popularnej. Może nie aż tak, ale coś w tym jest. Cała Pacific Ocean Blue to taki ponury, oceaniczny pejzaż. Mi sporo czasu zajęło oswojenie się z nim. Wcześniej lubiłem Beach Boysów słonecznych, wesołych, rock & rollowych, potem przyszło Pet Sounds i wszystko dla mnie się zmieniło. Na horyzoncie pojawiły się płyty, których nie znałem: Holland, Surf's Up, Carl and the Passions - wszystkie z nutą obcości, melancholii, nierzadko wypełnione raczej dość chmurną muzyką, no i Pacific Ocean Blue Dennisa, nagrane jakoś pod koniec lat 70tych. To na pewno jedna z najważniejszych dla mnie obecnie płyt, pewnie ulubiona solowa płyta Beach Boysa, bo nawet Smile Briana mimo całego swojego geniuszu jest jedynie cieniem oryginału z 1967 roku. Pochmurne lato spędzone w zatoce. Inne utwory Dennisa Wilsona: #69. (#8) "Moonshine" (1977) #93. (â) "What's Wrong" (1977) #295. (â) "River Song" (1977) - pabloyd - 18.12.2010 11:18 AM @ 6 - milczenie jest złotem. @ 5 - bardzo ładny kawałek. - AKT! - 20.12.2010 01:30 AM pabloyd napisał(a):@ 6 - milczenie jest złotem.Dlaczego tak sądzisz? Kwintesencja neo-soulu. Kto jak kto, ale D'Angelo w swoim czasie nagrał dwie naprawdę dobre płyty i można go zaliczyć do czołówki czarnych wykonawców dwóch ubiegłych dziesięcioleci (przynajmniej jeśli brać pod uwagę wartość artystyczną) Cytat:@ 5 - bardzo ładny kawałek.Cieszę się, choć uważam, że ładny to złe słowo w tym przypadku - AKT! - 20.12.2010 01:39 AM #4. "Rhapsody in Blue" by George Gershwin (1924) (â) Rhapsody in Blue / An American in Paris (Chicago Symphony Orchestra/James Levine) Już raz o Gershwinie pisałem w tym topie przy okazji miejsca #174., gdzie znalazło się "An American in Paris". Dokładnie w wersji z tego samego krążka tj. wydanego nakładem Deutsche Grammophon w 1993 roku, nagranego przez Chicago Symphony Orchestra pod batutą Jamesa Levine'a, choć w przypadku "Błękitnej Rapsodii" sprawa jest dużo bardziej złożona, bo to zaledwie jedna z wielu wersji, jakie miałem okazję poznać i choć myślę, że najlepsza, to tych naprawdę rewelacyjnych było sporo więcej włącznie z pierwszą, jaką kiedykolwiek nagrano i wydano przez Orkiestrę Paula Whitemana w 1924 roku. O co chodzi z "Błękitną Rapsodią"? A o co nie chodzi - tak byłoby łatwiej? Jeden z najlepszych fragmentów muzyki, jakie kiedykolwiek stworzył człowiek, rzecz niesłychanie imponująca, inspirująca i porywająca - swoją lekkością, błąkaniem się od jazzu do klasyki i z powrotem i przede wszystkim niesamowitym klimatem. Już zawsze chyba będzie kojarzyła mi się z "Manhattanem" Woody'ego Allena, gdzie robiła za ścieżkę dźwiękową przez znaczną część filmu. Szczególnie monumentalne były sceny na początku i końcu filmu, w których pokazywano czarno-białe zdjęcia Manhattanu właśnie na tle "Błękitnej Rapsodii". Pełna wersja ma ponad 16 minut. Inne kompozycje George'a Gershwina: #174. (â) "An American in Paris" (1928) #327. (#64) "Nice Work If You Can Get It" (w wykonaniu Elli Fitzgerald) (1959) - pabloyd - 20.12.2010 12:19 PM aaktt napisał(a):Może dlatego że "neo" do mnie nie przemawia ?pabloyd napisał(a):@ 6 - milczenie jest złotem.Dlaczego tak sądzisz? Kwintesencja neo-soulu. Nic fajnego i poruszającego tam nie słyszę. Takie stękanie gościa, którego nie stać na koszule. Nie moja bajka estetyczna, dlatego napisałem, że lepiej nie pisać aaktt napisał(a):Może, chodziło mi o muzykę, a na słowo "piękna" jeszcze za wcześnie. Zapisałem sobie, żeby tą płytę poznać.Cytat:@ 5 - bardzo ładny kawałek.Cieszę się, choć uważam, że ładny to złe słowo w tym przypadku - pabloyd - 20.12.2010 12:24 PM aaktt napisał(a):George GershwinâRhapsody in Blue / An American in ParisOoo, wielkie zaskoczenie ! Pozytywne zaskoczenie U mnie też takie rzeczy mają miejsce w topie, ale nie koniecznie to konkretnie i nie tak wysoko aaktt napisał(a):pozywano"pokazywano" lub "było pokazane" - AKT! - 20.12.2010 06:49 PM Pokazywano oczywiście, poprawiłem, dzięki A niekoniecznie konkretnie tzn. jak? - pabloyd - 20.12.2010 07:38 PM aaktt napisał(a):A niekoniecznie konkretnie tzn. jak?niekoniecznie TO konkretnie czyli inne rzeczy z tego typu, inne pieśni, inni twórcy - AKT! - 20.12.2010 08:39 PM aaaa, aha, jakoś mi to "to" tam nie pasowało, więc je pominąłem, ale już rozumiem - AKT! - 20.12.2010 10:45 PM #3. "(Sittin' On) The Dock of the Bay" by Otis Redding (1968) (#9) The Dock of the Bay Otis Redding był wspaniałym piosenkarzem, wydał wiele naprawdę cenionych płyt, częściowo z coverami soulowych standardów, ale ja nigdy nie mogłem się naprawdę przebić do czegokolwiek poza "(Sittin' On) The Dock of the Bay", choć w ciągu ostatniego roku słuchałem jego kilku płyt. To nagranie jest naprawdę idealne. Lekkie, przyjemne, kojące, ale nie o niczym. Refleksja na temat życia, o magii chwili, tej zwykłej, kiedy pozornie marnujemy czas gapiąc się na przepływające przez zatokę okręty. - pabloyd - 20.12.2010 10:47 PM Wspaniały utwór. Pewny uczestnik mojego topu wc. - AKT! - 21.12.2010 05:35 PM #2. "Bridge Over Troubled Water" by Simon & Garfunkel (1970) (#6) Bridge Over Troubled Water Jedna z pierwszych kompozycji, jakich słuchanie na winylu było dla mnie czymś znacznie więcej niż tylko słuchaniem muzyki. Nawet starając się patrzeć w miarę możliwości nieco bardziej obiektywnie niż jedynie przez pryzmat własnych muzycznych fascynacji, to z pewnością jeden z piękniejszych utworów w historii muzyki. Simon & Garfunkel stworzyli wiele wspaniałych rzeczy, ale tutaj pobili samych siebie. "Bridge" jest przejmujący i emocjonalny, muzycznie i lirycznie. Jedna z tych oryginalnych kompozycji, które na starcie pokonują wszystkie covery, niezależnie od tego, kto śpiewa. Inne utwory Simona & Garfunkela: #33. (â) "The Only Living Boy in New York" (1970) #65. (â) "Keep the Customer Satisfied" (1970) #162. (â) "So Long, Frank Lloyd Wright" (1970) #259. (â) "I Am Rock" (1966) #306. (â) "The Boxer" (1970) #365. (#56) "The Sound of Silence" (1966) #388. (â) "Why Don't You Write Me" (1970) #497. (â) "April Come She Will" (1966) - pabloyd - 21.12.2010 05:54 PM aaktt napisał(a):Simon & Garfunkel Bridge Over Troubled WaterKolejny wspaniały utwór. S&G uwielbiam i bardzo cenię. Ten utwór oczywiście też, chociaż nie jest on dla mnie najlepszy w ich dorobku, to i tak w twc miejsce gwarantowane. |