Kertoip Lista, n266 - Wersja do druku +- Największe forum list przebojów Mycharts.pl (https://www.mycharts.pl) +-- Dział: Personalne listy przebojów (/forumdisplay.php?fid=3) +--- Dział: Zamrażarka (/forumdisplay.php?fid=13) +---- Dział: Kertoip Lista Przebojów (/forumdisplay.php?fid=109) +---- Wątek: Kertoip Lista, n266 (/showthread.php?tid=11361) |
Kertoip Lista, n266 - Kertoip - 21.04.2011 03:12 PM no cześć. zanim lista to ja może tak pokrótce o wydarzeniach ostatniego weekendu... 1. piątek. Piotrków. Klub Spirala. zespół Plum jak wszyscy doskonale wiedzą na tym forum rozpromował Brian. prawdopodobnie gdyby nie on, nie ruszyłbym się z domu na koncert. dlatego po raz kolejny- dzięki Brian nie żałuję. zaczęło się od niespokojnego intro paręnaście minut po 20 i jak tu nie pierdzielną tytułowym utworem z ostatniej płyty, Hoax. myślałem że to były trzy utwory przeplecione ze sobą a to jeden, prawie siedmiominutowy. energia niesamowita, czad i pałer. potem nie było oczywiście gorzej. następny kawałek, bodajże Nobody Knows przywiódł mi na myśl twórczość Arctic Monkeys, a następne dorzuciły jeszcze Sonic Youth, Nirvanę i Future of the Left. nie bawili się w jakieś długie gadki pomiędzy utworami, gdyż jak mówili "chcieli skończyć koncert zanim policja wparuje". cały zespół emanował dziką i ciężką do opanowania energią, co najlepiej było widać po gitarzyście- rzucał się z gitarą, wchodził w tłum ludzi, czy też stawał na stołkach przy barze. coś naprawdę niesamowitego. zagrali 10 utworów plus jeden na bis, łącznie nieco ponad godzinę. większość repertuaru pochodziła z ostatniej płyty, a więc były utwory takie jak Touch, Patch, It's A Must i zdaje się You Know Buddy. kto ich nie zna, niechaj pozna, albowiem na płycie wypada to nie gorzej niż na żywca 2. sobota. Lublin. Plac Zamkowy. Siostra przyszła po mnie na lubliński dworzec około godziny 17, po chwili oznajmiając że za chwilę, tutaj przed zamkiem gra Voo Voo. mojej reakcji i zdumienia chyba nie sposób opisać no więc cóż... stanąłem sobie pod sceną, podczas gdy Siostra poszła oddać krew. zaczęli parę minut później, od Gruzu. najpierw Stopa wybijał rytm, dopiero potem Waglewski dorzucił swoją gitarę. po chwili dołączyli się Karim i Mateo ze swoim oszałamiającym saksofonem. początek trwał dobre 7 minut, potem bez zbędnych przedłużań zagrali Klecinę, w której Mateo Pospieszalski popisał się niebanalnymi umiejętnościami wokalnymi, mam tu na myśli plemienne zaśpiewy (dinga-dinga-dingo-ding) i inne klimaty znane chociażby z Łobi jabi. potem ruszyli ze Zbroją, w której jak zwykle mnie powalił saksofonowo-gitarowy riff. dalej było równie żywiołowo- Mają się nas bać, Mało mnie rusza, Miłobyłoby mi . wszystko w wersjach znacznie dłuższych niż na płycie, ze spontanicznymi improwizacjami i wzajemnemu zdejmowaniu kapturów i innych nakryć głowy przez Karima i Mateo. następnie przenieśliśmy się w bardziej liryczne tereny. trochę ostrzejsza wersja Osła, To co zostanie oraz Za głupi zrobiły na mnie bardzo dobre wrażenie. na koniec było jeszcze: Wyć się zachciało, To jak sen kochanie jak sen (bardzo długo i bardzo lirycznie) oraz Puszcza (bardzo długo i energicznie, z klasycznym już dialogiem Mateo z publicznością- ijeeeeeeo / - ijeeeeeo ) na bis zagrali fragment Nim stanie się tak i gdy już się zdecydowali dokładnie co grać- Leszek mi mówił. koncert jako sam w sobie świetny. nic nie można tym jegomościom zarzucić, doskonale się rozumieją na scenie, tworząc praktycznie znajome utwory na nowo. z przyjemnością podziwiałem tych muzyków w akcji, jak sobie później uświadomiłem, po raz pierwszy w życiu (!!!). no, chyba że w jeszcze większej młodości Rodzice mnie zabrali ze sobą na ich koncert, ale możliwe że tego nie pamiętam był jeden minus tego koncertu- jakoże odbywał się z racji jakiegoś motocyklowego festiwalu okołocharytatywnego i był za darmo, wśród publiczności zdarzały się osoby nie bardzo kumające o co chodzi albo zbyt pijane żeby kumać o co chodzi niemniej jednak, fantastycznym przeżyciem jest koncert Voo Voo 3. niedziela. Lublin. Klub Tektura. ech... ten wieczór doczeka się oddzielnej opowieści wszystko w swoim czasie. tak bardzo pokrótce- Klub Tektura jest straszną meliną i nagłośnienie jest tam straszne Krzyśka83 poznałem od razu po koszulce My Dying Bride, wypiliśmy razem po piwku i czekaliśmy na mrożące krew w żyłach widowisko w odmętach tekturzanych pokoi... o tym wszystkim napiszę w swoim czasie. *** a teraz lista... pfff, parę notowań temu zapowiadałem burzliwie rewolucyję i inne wiosenne przewroty. ktoś mógłby pomyśleć że coś mi się powaliło we łbie bo nic takiego nie następowało. aż do teraz... 7 nowości w Trzydziestce- to jest absolutny rekord!!! nigdy taka sytuacja nie miała miejsca. poza tym 2 nowości w top10 nie było od czasów pamiętnego notowania numer 213 z 10 kwietnia 2010... sam do końca nie ogarnąłem tej listy, ale w gruncie rzeczy jestem zadowolony. szkoda tych paru utworów które wyleciały z hukiem a nie osiągnęły tego na co zasłużyły. no ale cóż, mówi się trudno. co ja tam miałem jeszcze... a tak, nowości. ExperiencE- z pozdrowieniem dla Kuby od którego dostałem płytę metal progresywny? no chyba tak to mogę określić. Ya Gho Da- Krzysiek po raz pierwszy wepchnięty przeze mnie w pogo Whiterose- no i znów podziękowania dla Wodza! cała EP-ka aż tak świetna nie jest, ale ten utwór po prostu miażdży. dzięki! Coza- śpiewałem z Kabanosem! Tomasz Budzyński- oj hipnotyzuje to dziwadełko z gór... kto nie słyszał-widział niechaj odpłynie... http://www.youtube.com/watch?v=3fO0_8dRSFo Voo Voo- turu, tururu. niespodziewany powrót na listę po 15 tygodniach! TPN 25- ech... fajnie jest nie mieć mózgu... c, c, cwk, cwks Legia! Plum- wiadomo dlaczego. Hmoorky- na na na pfff, dużo tego dziękuję za uwagę, a teraz... REWOLUCJA! Zenek Kupatasa, Lodzia Pindol, Leszek Pszenica, Witalis Witasroka. Czterej Jeźdźcy Szatana na Czczo! Notowanie 266 Lublińskie z dnia 16 kwietnia 2011: 01. 07. 09. DOBRANOCKA - Kabanos 02. ---. 01. CHMURKI - Kabanos 03. 12. 09. CZOŁG - Kabanos 04. 04. 02. LOTUS FLOWER - Radiohead 05. 01. 05. IMPRESJA - Myśli Rozczochrane Wiatrem Zapisane 06. 03. 06. WIĄŻĘ SOBIE KRAWAT - Afro Kolektyw 07. 08. 08. ZUPA KALAFIOROWA - Kabanos 08. 02. 10. THISTLE & WEEDS - Mumford And Sons 09. ---. 01. HOAX - Plum 10. 05. 11. LITTLE LION MAN - Mumford And Sons 11. 09. 06. HOLLOW IN THE HOME - Faun Fables 12. 11. 06. IâLL BE YOUR MAN - Anna Calvi 13. 13. 04. NEAT LITTLE ROWS - Elbow 14. 06. 21. KAMIENIE â Myśli Rozczochrane Wiatrem Zapisane 15. ---. 01. LEGIA PANY - TPN 25 16. 10. 06. LITTLE BY LITTLE - Radiohead 17. 16. 07. THE ROLLER - Beady Eye 18. ---. 01. ZBROJA - Voo Voo (+10) 19. ---. 01. DZIWADEŁKO - Tomasz Budzyński 20. 14. 15. A CHILD OF A FEW HOURS IS BURNING TO DEATH â The Dead Weather 21. 22. 03. THINK YOU CAN WAIT - The National & Sharon Van Etten 22. 17. 07. FOUR LETTER WORD - Beady Eye 23. 23. 08. NICO - Voo Voo 24. 15. 18. LIGHT OF A VASTER DARK â Faun Fables 25. ---. 01. KOZA - Kabanos 26. 18. 14. HUSTLE AND CUSS â The Dead Weather 27. 28. 03. MEDUSA - Black Country Communion 28. 29. 02. CODEX - Radiohead 29. 20. 05. NÓŻ - Kim Nowak 30. ---. 01. NO OTHER WAY - Whiterose Poczekalnia: 31. 31. BLUE - R.E.M. feat. Patti Smith 32. 19. COLOURS â Airbag (19+4) 33. 25. JIM â Swans (18+1) 34. ---. JAGODA - Kabanos 35. 21. TOO AFRAID TO LOVE YOU - The Black Keys (12+1) 36. 26. OLD MARY â The Dead Weather (26+2) 37. 32. HELPLESSNESS BLUES - Fleet Foxes 38. 27. READY TO START â Arcade Fire (14+1) 39. 35. LIPPY KIDS - Elbow 40. 24. BALLADA O JANKU WIŚNIEWSKIM - Kazik (6+4) 41. 40. ROLLING IN THE DEEP - Adele 42. ---. THAT DAY - ExperiencE 43. 30. OH MY HEART - R.E.M. (10+3) 44. 50. SRAM - TPN 25 (1+8) 45. 34. AILENE â Broken Records (17+3) 46. 47. DONâT SIT DOWN âCAUSE IâVE MOVED YOUR CHAIR - Arctic Monkeys 47. 33. CANCER SIGN LOVE â Sorry Boys (8+6) 48. 48. DUST BOWL - Joe Bonamassa 49. 46. NIEZALOGOWANY - Luxtorpeda 50. 44. WHOLE LOTTA LOVE - Santana & Chris Cornell out: ARMING ERITREA - Future Of The Left HANGMAN â Charming Hostess (10+4) HURRICANE â Red Box (3+16) NA NIC TO - Closterkeller (4+6) NIEDŹWIEDŹ JANUSZ - Zacier (7+2) OGRÓD PÓŁCIENI â Closterkeller (26+3) SUPER HEATHEN CHILD â Grinderman feat. Robert Fripp (13+6) ODKURZONE #22 (LUBLIŃSKIE): 1. WIELBŁĄD - Kabanos 2. PTASZEK - Kabanos 3. MARS-ANIOŁ CHOROBY - Lao Che 4. THE OTHER SIDE - Armia 5. PARÓWKI - Kabanos 6. THE NATIONAL ANTHEM - Radiohead 7. PUSZCZA - Voo Voo - ku3a - 21.04.2011 03:21 PM o jaaaaaa!! Kertoip napisał(a):ten wieczór doczeka się oddzielnej opowieścino to czekam . Kertoip napisał(a):ExperiencE- z pozdrowieniem dla Kuby od którego dostałem płytęja Ci nic nie wysyłałem . cieszę się, że doszła, że słuchałeś, że się podoba i że jest debiucik . i oby na tym się nie skończyło . Kertoip napisał(a):cała EP-ka aż tak świetna nie jest, ale ten utwór po prostu miażdży. dzięki!miazga bez dwóch zdań . u mnie na pierwszym, ciekawe na którym skończy u Ciebie . Kertoip napisał(a):TPN 25- ech... fajnie jest nie mieć mózgu... c, c, cwk, cwks Legia!o ja pitolę! ogólnie to Kabanos niszczy konkurencję . i przy tym wszystkim jakoś łatwiej pożegnać "Niedźwiedzia Janusza" . - Kertoip - 22.04.2011 03:30 PM a oto i opowieść... niedziela... Lublin... gdzieś czytałem że coś takiego to się nazywa deżawi... po obaleniu przed lublińskim Klubem Tektura ruskich szampanów "Michel" made for Biedronka, zapoznaniu Krzyśka, przeprowadzeniu wspólnych dyskusji na tematy różne i różniaste, zebraniu podpisów od kabanosowo-tpnowej ekipy na bilecie-naklejce (która ostatecznie i tak nie znalazła się w moich rękach ), postanowiliśmy uderzyć szturmem na owy budynek, który okazał się tak straszną meliną że ciężko sobie wyobrazić jak bardzo postaliśmy chwilę w środku, odwiedziliśmy toaletę, wymieniliśmy kilka zdań z Zenkiem i Rudym, po czem wyszliśmy na zewnątrz w celu... tak, chyba wypicia piwa tak nas pochłonęła rozmowa i inne czynności że weszliśmy do Tektury na sam koniec Czołgu, który wybrzmiał na początek. ech.. no trudno, ale nie czas na rozpacz i lament- Zupa kalafiorowa! tańczone jak Zenek przykazał w kółeczku. potem pojechali kolejnym killerem, mianowicie Czerwoną musztardą. niestety tym razem nie podpieprzyłem setlisty więc nie podam dokładnej kolejności utworów skupmy się zatem na tych najbardziej niesamowitych momętach. na pewno jakoś w tamtych rejonach pojawiły się Zamknięte główki, Wampirzyca i Jagoda, podczas której wepchnąłem Krzyśka w pogo załóżmy że potem rozpoczęli niewinnie Ptaszka i nie wiem co mnie tknęło, ale postanowiłem podejść do mikrofonu Lodzi i odśpiewać (wykrzyczeć?) jego kwestię (czyli słowa "chyba nie!") musicie Państwo zostać uświadomieni że Lodzia był tym razem jedynym gitarzystą Kabanosa, gdyż Leszka Pszenicy, uwaga tu cytuję Zenka, "żona nie puściła". no to co, zrobiło mi się szkoda Lodzi i postanowiłem mu czasami dopomóc wokalnie raczej nie miał nic przeciwko. potem grali jeszcze Kibel (dzikie pogo), Chmurki (pozdrowienia dla doorbelll) i Kozę (znowu śpiewałem, tym razem cały refren! ). Zenek powiedział wtedy że wszyscy mają kucnąć i na wyraźny znak ruszyć tyłki do góry tak oto wybrzmiał Wielbłąd, w którym znów wykrzyczałem za Lodzię kwestię "idź stąd, nie będziemy się z tobą bawić" stojący już wówczas na krzesełku Zenek zdaje się że dziwnie się na mnie spojrzał, naprawdę nie wiem o co mu mogło chodzić na koniec podstawowego setu zagrali Budę dla Azora. nie mieli wyjścia, musieli wyjść i zagrać bis. z tłumu można było usłyszeć okrzyki: Jesteśmy debilem! Polsrat pokemon! Parówki! "może zanim parówki to kaszanka?" zapytał Zenek. no i poszło. wiśta hola! po Kaszance zagrali upragnione i wyczekiwane Parówki utwór na modłę bodajże Limp Bizkitu opowiada o parówkach, które są w kocklopie i pływają w nich czekoladowe główki i jest jedną ze sztandarowych pozycji w repertuarze grupy, toteż został przyjęty niezwykle ciepło. i to by było na tyle, proszę Państwa. zresztą nie dziwię się, wyglądali na nielicho utrudzonych wspólnie spędzonymi trzema dniami z TPN-em w trasie, szczególnie Lodzia, który musiał sam podołać tym gitarowym kabanosowym wywijasom. to był dobry koncert choć nagłośnienie było fatalne, przerażające i wołające o pomstę do nieba nie jestem jakimś przesadnym audiofilem, no ale kurczę, chyba jakieś normy obowiązują skoczyliśmy z Krzyśkiem szybko do sklepu, orzeźwiliśmy się napojami przed Tekturą, wysłuchaliśmy występu fanów TPN-u śpiewających ochoczo Robur i ku mojemu zdziwieniu a krzyśkowej radości weszliśmy w, mniej więcej, piąty kawałek koncertu, którym był Drut. już wtedy wiedziałem że to nie będzie normalny koncert. w Gomunicach Yry ledwo żył tłamszony nieznośnym choróbskiem, tutaj tryskał zdrowiem. wyglądali też na mniej pijanych niż w lutym (albo mi się tak zdawało), no i niestety więcej grali niż gadali że nie umieją grać... zerknąłem w setlistę i okazało się że ominęły nas: Karate puma, Masakra w dzieżążni, Drażyno moja drażyno i jeszcze coś. nie rozpaczajmy jednak, wiele nie straciliśmy, a teraz PKS Drajwer i zaraz po nim równie kultowe Kanały, które jak zwykle zabrzmiały niesamowicie i epicko. jakem już mówił Yry nie uznał za stosowne dużo się odzywać, więc kolejne utwory powalały nas swoją nieokiełznaną i dziką mocą. zagrali Nysę, Żuka, Robur, Walec, Brony, Kultywator. same hiciory można by powiedzieć. pod "sceną" (której nie było) szalało towarzystwo zagorzałych fanów TPN 25 w markowych koszulkach a nie samoróbkach (jak to niektórzy ), na przemian wyśpiewując wszystkie teksty z dokładnością do przecinków i wykrzykników, i uprawiając dzikie pogo. jakoś wtedy Yry powiedział że ten utwór publika wykonuje w poziomie... oddałem pod protekcję jakiegoś gościa okulary i pobiegłem po Krzyśka. jego opór malał z każdą sekundą. na okrzyk Y! prawie każdy bez wyjątku padł na podłogę i zaczął się wić po ziemi. szkoda że nie dało rady uwiecznić tego momentu... potem były jeszcze jakieś kawałki, aż w końcu nastąpiła Budowa w toku, która swoją dramaturgią powaliła nawet takiego melomana jak Krzysiek na hasło Yrego "pokłońcie się, Maryjo prowadź nas", kilka osób upadło na kolana lub padło krzyżem na ziemię. ja jakoś chyba nie miałem ochoty. zbliżaliśmy się ku końcowi, Ballada o delfinie Umie i najbardziej wyczekiwany moment wieczoru- Legia pany! przerwane gdzieś tak w połowie, gdyż Rudy, basista, pomylił swoją partię. na szczęście zagrożenie zostało szybko wyeliminowane i wszystko wróciło na swoje miejsce. C, C, CWK, CWKS Legia! nie było na sali osoby która by tego nie śpiewała Yry uprzejmie podziękował za przybycie, zeszli na chwilę na zaplecze i wrócili, oświadczając iż zostały tylko kowery. Atak już nadchodzi Siekiery i jakiś kawałek chyba Sepultury (???), po czym powtórzone YYY, oczywiście z konwulsjami. potem wszyscy usiedli gdyż ktoś z przodu krzyknął: Sram i zespół nie miał wyjścia, musiał zagrać tę przejmującą balladę. "proszę Państwa, Lodzia jest leworęczny a zagra na mojej gitarze, dla praworęcznych. brawa dla Lodzi! utwór się nazywa Keławak." chyba z 5 minut trwało to psychodeliczne monstrum, w czasie którego Yry przedstawił zespół i zagrał solówkę na basie Rudego, a Lodzia rzeźbił te mhroczne riffy... po Keławaku nastąpiła cisza. "no to co teraz? gramy coś jeszcze?" pytanie retoryczne zadał Dr Yry. krzyknąłem "Cztery oktawy w dupie!", odpowiedź Yrego: "chciałem ich tego nauczyć ale oni nie chcieli". "no to Samopał." "nie nie, nie damy rady" (po czym rzucił wzrokiem na Rudego). "Wybuch jądrowy!", ale Yry powiedział tylko: "zakończmy tym czym zaczęliśmy. Karate puma!" mnie pasuje. nerwowe drgania i spazmy ekstazy wykrzywiały większość twarzy pogujących na sali. mnie chyba najbardziej. koniec. nareszcie zeszli na zaplecze, a niecierpliwi fani żądni Wybuchu jądrowego poczęli go wykonywać własnoustnie, snując z Rudym plany zorganizowania wspólnego dżemseszyn odważyłem się pójść do "garderoby", przyszpanić własnoręcznie zrobioną koszulką, zdobyć autografy których mi do kolekcji brakowało i już. wyszliśmy z tego mhrocznego miejsca, z Tektury. nigdy więcej nie pójdę tam na koncert jeśli miałbym porównywać te koncerty- gomunicki z lublińskim, to od razu na wejściu ten pierwszy dostaje plusa za świetne nagłośnienie. poza tym w Lublinie miałem jakieś pojęcie czego się mogę spodziewać, podczas gdy w Gomunicach byłem całkowicie zdany na łaskę artystów. niemniej jednak... dzięki za ponowne zniszczenie psychiki - ku3a - 24.04.2011 10:53 PM Kertoip napisał(a):jak zwykle zabrzmiały niesamowicie i epickono bo TPN to kult i potężne, monumentalne utwory! YYY! no i... yyy, tego..., yyy, dzięki za relację . |